“Każda kobieta, która odzyskuje intuicję i moc Baby-Jagi, przechodzi punkt krytyczny, kiedy czuje pokusę, by je odrzucić, bo jakiż pożytek z widzenia i rozumienia wszystkiego? Światło czaszki nie zna litości. W jego blasku starość jest naprawdę starością, piękno – wspaniałością, lekkomyślność – głupotą, upojenie – pijaństwem, niewierność – zdradą, a rzeczy niewiarygodne – cudami. Światłość czaszki widzi wszystko takie, jakie jest; to światło wieczne, oświetlające drogę kobiety jak bezcielesna obecność, która poprzedza kobietę na drodze i ostrzega ją o tym, co ma przed sobą. To niezmordowany, czujny zwiadowca.
Jednak taki sposób patrzenia i odczuwania pociąga za sobą wysiłek, by zrobić coś z tym, co widzimy. Posiadanie wnikliwej intuicji, wielkiej siły, zmusza do pracy. Praca ta polega po pierwsze na obserwowaniu i zrozumieniu negatywnych sił i zachwiań równowagi, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Po drugie, polega na wysiłku woli, by zrobić coś ze swoją wiedzą, coś, co przyniesie dobro, przywróci równowagę, pozwoli żyć i umierać.
Prawda jest taka, że łatwiej odrzucić światło i położyć się spać.
[…]
Są chwile, kiedy to, co przekazuje czaszka, jest bolesne i prawie nie do zniesienia. To dlatego, że ognista czaszka wskazuje, gdzie czai się zdrada, wskazuje tych, którzy z tchórzostwa karmią drugich kłamstwem. Ujawnia każdy fałsz i obłudę za miłym uśmiechem, demaskuje spojrzenia, które są tylko maską niechęci. Na nas samych to światło świeci równie jasno: wydobywa z mroku i cnoty, i słabości.”
I tak oto w sobotę zrozumiałam, co się dzieje.
To była kolejna sobota, którą spędzałam pod pierzyną. Fakt, miałam na sobie kaszmirowe legginsy i koronkowe body i bynajmniej nie wyglądałam jak Baba Jaga, ale jednak była to kolejna sobota w łóżku. I w pewnej chwili miałam impuls, aby przynieść sobie Biegnącą z Wilkami i poszukać, czy nie ma tam aby baśni o syrence, która porzuciła swoje środowisko morskie, aby w męczarniach żyć na lądzie – bez ogona, lecz na nogach, na których każdy krok boli jak chodzenie po żyletkach. Ona to zrobiła dla mężczyzny – tak pamiętam z dzieciństwa. I pamiętam, że w ogóle mnie to nie dziwiło. Przyjęłam, że dla mężczyzny należy opuścić swoje ukochane środowisko i znosić cierpienie po wsze czasy. To miała być miłość. Nie, nie pamiętam, żeby mnie to wtedy zdziwiło, wszakże tak właśnie przedstawiało się moje najbliższe otoczenie. One wszystkie tak żyły. Syreny bez ogonów, stąpające po ostrych żyletkach codzienności PRLu.
To przyszło do mnie w wannie.
Celowo nie zabrałam tam żadnej lektury, bo chciałam zobaczyć, co do mnie przyjdzie.
I przyszła ta syrenka.
Ogarnęło mnie przerażenie.
Czym oni nas karmię od najmłodszych lat?
Postanowiłam sprawdzić, czy jest o tym w Biegnącej…
Tyle że tam utknęłam na rozdziale trzecim i po dziś dzień nie sprawdziłam, czy jest też o syrence.
Rozdział trzeci jest o innej baśni, którą uwielbiałam jako mała dziewczynka. Bałam się jej potwornie, ale pociągała mnie ta baśń. Atmosferę grozy potęgowały tajemnicze ilustracje – horrory mojego dzieciństwa.
Baśń nosi tytuł Wasylisa Pięknolica.
Jest to przypowieść o inicjacji kobiecej, odejściu Zbyt Dobrej Matki i stawaniu na własnych nogach. Autorka Biegnącej z Wilkami wyodrębnia dziewięć zadań, które stają przed Wasylisą wyruszającą po ogień do chatki Baby Jagi. Po mrożącym krew w żyłach pobycie u Baby Jagi, która słynie z pożerania nieproszonych gości, Wasylisa wraca do domu z ogniem, który wydobywa się z oczodołów czaszki. To właśnie po powrocie do domu Wasylisa ma do wykonania dziewiąte zadanie. Dziewiątym zadaniem jest powtórne formowanie cienia.
To właśnie dzieje się u mnie.
Przecież właśnie to opisałam w ostatnim wpisie.
Niczym Wasylisa wróciłam z otchłani do domu.
To nadal ja, ale przecież byłam u Baby Jagi…
I podczas gdy ja czytałam o Wasylisie i Babie Jadze, z salonu na parterze dobiegały te oto dźwięki:
I’m back, honies!
Badder than before…
Ania napisał
W bajce o syrence, która ja znam wszystko skończyło. Tata ja uratowal 😉Faktycznie historia z zostawieniem całego swojego świata dla księcia była dramatyczna…
Zdrowy Wieśniak napisał
Jak to? Tata przyszedł i zabrał ją od mężczyzny?
To już nie wiem, co gorsze…
No bo co – ojciec poszedł po córeczkę i zabrał do siebie nie pozwalając dorosnąć?
A tamten męski osobnik poszedł do mamusi??