Nie mam tak zwanego czasu wolnego w ten weekend.
Dziś i jutro biorę udział w szkoleniu dla Sztuki Wolności, a wczoraj – jako jej prezeska – odwiedziłam naszą idzbarską szkołę i spotkałam się z jej dyrektorką. Pracuję teraz nad kolejnym działaniem fundacji skierowanym do starszych klas szkoły podstawowej. Ustalam terminy i szczegóły. Mam nadzieję, że uda nam się zgrać wszystko na kwiecień. Wtedy już napiszę więcej.
Zadziwiające, jak naturalnie to przyszło.
Kiedyś bałam się tej funkcji i odpowiedzialności. Teraz to się po prostu dzieje.
Te doświadczenia skłaniają mnie do refleksji nad pojęciem strefy komfortu. Potocznie mówi się o wychodzeniu z niej. Ja zupełnie się z tym nie zgadzam. Uważam, że strefę komfortu należy systematycznie poszerzać, ale nie należy z niej wychodzić. Moje różnorodne doświadczenia życiowe pokazały mi, że najlepsze efekty uzyskuję, kiedy działam z poziomu tejże strefy. Jestem wtedy zintegrowana i działam z poziomu serca, a nie tylko z poziomu siły woli i intelektu. Nie ma wtedy we mnie stresu, lęku i całej biochemii związanej z tymi emocjami. To zupełnie inna jakość życia i funkcjonowania.
Jak poszerzać strefę komfortu?
Chociażby poprzez wizualizacje i wczuwanie się w daną sytuację, którą chce się przywołać. Bardzo pomocna jest medytacja.
Dodaj komentarz