Był całkiem chłodny sobotni wieczór. Holly, Jules i ja siedzieliśmy w zewnętrznym jacuzzi przynależącym do instytutu SPA Dr Ireny Eris. Nad nami pędzące chmury to zasłaniały, to znowu odsłaniały garstkę gwiazd. Za moimi plecami stroma skarpa spadała w dół odsłaniając widok na ścieżkę spacerową i altanę. Ale to w dzień. Ten wieczór był raczej ciemny, a my siedzieliśmy w okrągłej wannie z bąblującą, ciepłą wodą niczym w unoszącym się latającym spodku.
Przez głowę przeszła mi myśl à propos kolejnej niezwykłej historii, jaką chwilę wcześniej opowiedziała nam Julia, zanim temperatura gorących, kamiennych leżanek stała się nie do wytrzymania.
– Gdyby tak zdobyć tę magiczną szałwię and have it all… Trzeba będzie zadzwonić do Buddysty.
Ale nie. Nie trzeba było tego robić.
Buddysta sam zadzwonił, kiedy wczoraj po południu jedliśmy pieczone warzywa, a ja myślami wybiegałam już w papierówkową przyszłość.
Siedem dni po kosmicznej wycieczce w jacuzzi sprzątam pokój gościnny w oczekiwaniu na Buddystę i Jego rodzinę.
Buddysta – mężczyzna, który zdjął ze mnie wszystko i sprawił, że niewyobrażalne stało się rzeczywistością.
Buddysta – terapeuta i specjalista od leczenia traum.
Zawdzięczam Mu tak wiele.
Dodaj komentarz