18 sierpnia 2020 roku, w pałacu w Sztynorcie otworzyła się wystawa moich prac fotograficznych Poniemieckie/Odzyskane.
Dochodzą mnie słuchy, że fotografie cieszą się dużą popularnością, a wystawa podoba się odwiedzającym.
Jako że obecnie trwają prace budowlane w ramach restauracji pałacu, do dyspozycji mieliśmy de facto jedno pomieszczenie pałacowe. Oznaczało to, że pokazanie całej wystawy, która liczy 56 prac, nie będzie możliwe. Zdecydowałam się na wybór fotografii mazurskich rezygnując tym samym z części niemieckiej wystawy.
Po wystawie jest przed wystawą, więc już myślę o nowym miejscach, gdzie możliwe będzie pokazanie całej ekspozycji.
Doświadczenie w Sztynorcie wiele mi pokazało i pozwoliło poczuć, jak chcę pracować i dokąd zmierzam.
Wiem już, że moje fotografie świetnie sprawdzą się w pomieszczeniach zabytkowych, z historią. Mam już kolejne pomysły, gdzie mogłabym je pokazać oraz jaką nadać temu oprawę.
Za mną pierwszy krok i teraz kreuję już z innego poziomu.
Jestem kimś innym, niż tydzień temu, kiedy jeszcze tłumaczyłam swój fotoreportaż Be my guest stanowiący niemiecką część wystawy.
Z ciekawością patrzę w przyszłość i pozwalam, aby zadziało się to, co dla siebie wykreowałam.
Z głową w wieczności
i stopami w wodzie…
Krajobraz, podobnie jak architektura i układ urbanistyczny, podlega wpływom kulturowym. Sposób, w jaki oddziela się od siebie pola uprawne i pastwiska, dobór drzew, jakie rosną wokół pól czy jakie tworzą aleje, ścieżki prowadzące przez łąki i lasy, forma grodzenia działek – tutaj stykają się przyroda i działanie człowieka.
Przyroda trwa – niezależnie od tego, w granicach jakiego państwa się formalnie znajduje.
W dziejach ludzkości i państwowości nacjonalizm jako idea jest bardzo młodym zjawiskiem. Pojawił się w czasach uprzemysłowienia i spowodowanej nim zwiększonej mobilności człowieka. Wraz z popularyzacją maszyny parowej i rozbudową sieci kolejowej człowiek zaczął pokonywać coraz większe dystanse w coraz krótszym czasie. To wpłynęło na jego poczucie przynależności. Osoby podróżujące inaczej niż pieszo lub w zaprzęgu konnym zaczęły identyfikować się z większym obszarem geograficznym, niż tylko ze swoją małą ojczyzną (po niemiecku: Heimat).
Dzisiaj, w dobie globalizacji, równolegle dają się zaobserwować przeciwstawne kierunki – odradzające się nacjonalizmy, podróże dookoła świata jako sposób na samopoznanie czy też autopromocję w mediach społecznościowych, życie w duchu slow i flight shaming, w końcu – Europa regionów i wspieranie działań lokalnych, subsydiarnych, także transgranicznych.
Idea i polityka Unii Europejskiej umożliwiają identyfikację z regionem ponad podziałami na granice państw, co w pewnym sensie jest powrotem do przeszłości – do czasów sprzed powstania koncepcji narodu i jego przynależności do konkretnego państwa. Dzisiaj to znów Heimat staje się ostoją przynależności tożsamościowej.
W swoich pejzażach mazurskich pragnę zwrócić uwagę na to, co leży pod pierwszą powierzchnią poznawczą. Ja także sięgam do przeszłości pokazując swoje rodzinne strony pozornie poza kontekstem ludzkim – zdjęcia nie przedstawiają ludzi, lecz krajobrazy i motywy architektoniczne. Pominięcie aspektu ludzkiego jest jednak złudne, ponieważ zarówno architektura, jak i ukształtowanie krajobrazu są dziełami kultury, a więc zostały ukształtowane przez człowieka. Obszary wiejskie Warmii i Mazur w dużym stopniu nawiązują do ich pruskiej przeszłości, czy też wręcz – są jej obrazem. Fotografując Mazury w taki sposób podkreślam ponadczasowy charakter tego regionu. Motywy zdjęć są jakby wyjęte z kontekstu geopolitycznego i trudno przypisać je do konkretnego okresu historycznego, ponieważ przedstawione przez mnie pastwiska, lasy i jeziora, a nawet budynki mogły istnieć w tej postaci także 100 lat temu.
To nasza wspólna platforma kulturowa. Dzisiaj tereny te zamieszkane są przez obywatelki i obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, 100 lat temu mieszkali tu Prusacy i Prusaczki. To przedziwna sytuacja – sceneria i kulisy pozostały te same, lecz wymieniono aktorki i aktorów.
Członkostwo Polski w Unii Europejskiej umożliwia osobom urodzonym na tych terenach nie tylko swobodne poruszanie się po miejscach swojego dzieciństwa, lecz nawet powrót do nich i zamieszkanie tu. Na Warmii i Mazurach idea Europy regionów zyskuje zupełnie nowy wymiar, wszakże jest to region skądinąd polsko-niemiecki, lecz terytorialnie w ogóle niegraniczący z RFN.
Spacerując z aparatem przez łąki i lasy Warmii i Mazur dostrzegam, jak bardzo nasze zmysły nasiąkają wpływami kulturowymi wcześniejszych mieszkańców regionu. Nie zdając sobie sprawy z tego faktu, osoby wychowane tu po wojnie równolegle chłoną kulturę swoich rodzin, jak i ludzi, którzy setki lat temu zakładali te miasta, wsie i osady, a którzy formalnie reprezentują inny obszar kulturowy. Te wpływy przenikają się i tworzą nową jakość, która jest ściśle związana z regionem, a nie z narodowością czy też przynależnością państwową.
W swoich pracach wydobywam na powierzchnię coś, co wydaje nam się zwykłe, naturalne, niegodne uwagi, a co jednak wpływa na nasze poczucie domu/heimatu i co osoby wypędzone z terenów byłych Prus Wschodnich często wymieniają jako obiekt tęsknoty i nostalgii. To nasza wspólna płaszczyzna – w tych krajobrazach wychowywały się dzieci niemieckie 100 lat temu, a teraz bawią się tu i dorastają dzieci polskie. Ich zmysły dzielą te doświadczenia.
Mniejszość narodowa, która nadal żyje na trenach Warmii i Mazur, zasymilowała się i stała się niewidzialna. Podobnie sprawy mają się w Niemczech – w odwrotnej konfiguracji, gdzie za sprawą książki Emilii Smechowski mówi się o niewidzialnych imigrantach-prymusach – Polkach i Polakach, którzy tak dobrze zasymilowali się z kulturą niemiecką, że nie są postrzegani jako obcokrajowcy.
Ja także byłam taką niewidzialną imigrantką-prymuską. W 1990 roku wraz z rodzicami wyemigrowałam do RFN, gdzie ukończyłam szkołę i studia. Określenie poniemieckie w kontekście przyrody moich rodzinnych stron ma dla mnie także wymiar osobisty. Moje życie w rodzinnym Idzbarku po powrocie z emigracji jest właśnie poniemieckie, a do czystej polskości (czym ona by nie była) nie mam już dostępu. Moja osobowość, mój sposób patrzenia na świat, w tym także na przyrodę moich rodzinnych stron, moje poglądy, moja znajomość dwóch języków na poziomie języka ojczystego – to amalgamat doświadczeń polsko-niemieckich.
Co tutaj jest poniemieckie, a co odzyskane?
Odpowiedzi szukam za pomocą obiektywu.
Dodaj komentarz