W mojej głowie toczy się zagorzała dyskusja o tym, czy to hardcore, czy może jednak po prostu piękny dzień.
Wstałam dziś o 6.
Przed 8. przyjedzie tutaj ekipa ogrodnicza, która przez kolejne dni będzie nam robiła ogród.
Zrywanie darni, kładzenie systemu nawadniającego, wykładanie agrowłókniny, nasadzenia, ściółkowanie żwirem.
Dużo roślin się pojawi, wiele z nich będzie teraz kwitło.
Będzie pięknie! Będzie na bogato, będzie wybuch obfitości!
A ja jestem przerażona.
Wczoraj już miałam taki przedsmak tego uczucia, którego się tak boję.
Wczoraj mieliśmy tu koszenie trawnika w stereo, a ja uciekłam z domu, bo dźwięk kosiarki sprawiał, że chciałam się schować pod łóżko.
Mniej więcej wiem, o co chodzi. Wiem, jak działa trauma.
Uciekłam więc w ramiona Sandry, która mnie wytuliła z radości, a ja za chwilę już zapomniałam.
Może to jest jakieś rozwiązanie – uciekać, kiedy będzie tu zbyt dużo ludzi na moim podwórku?
Po ekipie ogrodniczej przyjedzie też geodeta, ale już o 11. będzie tu Basia ze swoim sprzętem do masowania.
W najgorszym wypadku po prostu zasnę na leżance!
Jakoś to przeżyję, a kiedyś będzie tu cudny ogród.
Nie wiem dokładnie kiedy, bo jeszcze tarasy robią panowie.
Już w sobotę przyjadą robić odwierty i zalewać fundamenty w tych wykopach, które robili ostatnio.
A ja ciągle sama z nimi wszystkimi.
Oh, geez…
Ale to ja swoimi reakcjami decyduję o świecie.
To ja stwarzam swój świat.
Idę pod prysznic, idę coś zjeść, włączę zdartą playlistę Latino Caliente.
Czeka mnie piękny dzień!
Pa!
Ania napisał
Alez oczywiscie to my decydujemy jaki to bedzie dzien 🍓🍓🍓🍀🍀🍀
Ania napisał
Jaszczurka to chyba ze strefy caliente🏝:)
Zdrowy Wieśniak napisał
Dobre!!
Hahaha!
U mnie jest strefa caliente, kochana 😉
Ta jaszczurka siedziała u mnie na progu, jak pisałam kolejny rozdział doktoratu.