Upał, ukrop i żar – już od rana.
Panowie ogrodnicy przyjeżdżają już przed 7.
Prace nad tarasami zostały szczęśliwie przeniesione na ten tydzień, praca nad szafą wnękową w sypialni też idzie pełną parą. Ja sprzątam dom, robię stosy prania, zmieniam wystrój wnętrz i wybieram materiały do obicia. Sama materialna proza życia, ale w tle tlą się poważne, ciężkie, znaczące procesy…
Po warsztatach z Sandrą odbywa się rygorystyczny odsiew. Co służy mojej Istocie, a co tylko mojemu ego? Czego chcę, a czego nie? Dlaczego więc to robię? Że się boję? Niby czego? Kogo?
I z każdym dniem nowe “dość”. Takie kategoryczne. “Za to już dziękuję” i – kultowe “wybieram siebie”.
Wczoraj siedziałam na kanapie i odpisywałam Ani, kiedy dotarło do mnie, że znów się rozjeżdżam i zatracam w tej krzątaninie. Wizja kolejnych dni wprowadzała mnie już w lekki stres, bo nie wszystko szło po mojej myśli, kiedy dotarło… A gdyby tak nie iść za swoją myślą, lecz za tym, co się dzieje?
Co się dzieje?
Nie przyszedł do mnie prezent dla Rai.
No i pozwoliłam sobie.
Idą jeszcze większe fale upałów, a ja pozwoliłam sobie nie spędzić ich w samochodzie.
Ania napisał
Super fotka :)!
OZ napisał
Dzięki!
To widok z zestawu wypoczynkowego na którym zaczęłyśmy nasze warsztaty w środę 🙂
Chill…