Wolność.
Waglewscy.
Wibratory.
Niedziela rozpoczęła i zapowiadała się nader upalnie.
Wystawiłam
króliczka na taras, a tym samym – kępy mniszka lekarskiego na pastwę króliczka, i
zaczęłam kroić melona. W Kulturalnej trwał wykład o wpływie jedzenia na
naszą seksualność, na który to wykład YoJo właśnie nie zdążała, a ja
wcale nie zamierzałam zdążyć. Sok z melona spływał po moim prawym
nadgarstku. Miałam już wyprasowaną suknię w barwach CWKSu i spakowane
New Yorkery, kiedy nastoletni sąsiad z napisem LEGIA na plecach koszulki
zatrzasnął za sobą bramkę. Godzinę później – z kwiatem peoni we włosach –
ja także powitałam słońce na ulicach pennerskiego Grochowa. What a beautiful f*&$#ing day! Zmierzałam w kierunku Pałacu Kultury, gdzie odbywała się promocja trzeciego numeru feministyczno-erotycznego pisma Grl’s Room i gdzie YoJo zajęła już miejsce w oczekiwaniu na rozmowę o tym, jak rozmawiać o seksualności w związku.
Chciałam
zrobić dla Was zdjęcie z tego wydarzenia, ale pan na stoisku z
gadżetami tak mnie zaaferował, że zapomniałam – uruchomił sprzęt, kazał
dotykać, co wywołało błogi uśmiech na mojej twarzy, co z kolei
zasugerowało panu, że jestem w temacie, na co ja, że owszem, i to jak,
ale zabawki to jednak nie dla mnie, bo ja wolę człowieka. Dobry
mężczyzna jak dobre wino jak dobra zmywarka. Czy komuś kiedykolwiek
wibrator pozmywał naczynia??? No właśnie. I reszty roboty też nie zrobi.
Trust me. Believe me. It’s for your own protection.
Ale
jeśli któraś jest ciekawa tych sklepów, to proszę, mam ulotki, bo pan
powiedział, że mają też ładną bieliznę, a tego nigdy za wiele.
W związku z powyższym, z gadżetów mam tylko świecę roślinną, której wosk wybitnie dobrze nadaje się do masażu, co twórczyni świecy zresztą zademonstrowała na naszych dłoniach. Pożegnała nas porozumiewawczym spojrzeniem i słowami: “I proszę się bardzo dużo dotykać!”
You bet!
Z Pałacu podążyłyśmy w kierunku Krakowskiego, gdzie odbywał się Piknik Wolności, na którym jednak nie można było się posilić, w związku z czym wstąpiłyśmy do wąsacza na kartofle pod kolor stylówy:
Cristóbal nie przyszedł na koncert, bo jego klub Lech Poznań też grał tego wieczoru, przy czym “jego” należy rozumieć jak najbardziej dosłownie, co niezmiennie wprowadza mnie w osłupienie.
i policja wszystkim kazała się zwijać.
Dodaj komentarz