To nie rozwój boli, lecz opór.
Ciało człowieka jest przekaźnikiem, czy też tłumaczem wibracji. Ono daje sygnały i kieruje.
Sygnały z ciała są drogowskazami ku spełnieniu potencjału danej osoby.
W idealnej sytuacji idziesz po prostu za tym, co pokazuje ci ciało – dobrze ci czy źle w danej sytuacji?
Czujesz, że wzrastasz i poszerzasz się czy raczej kurczysz i zamykasz w sobie?
Masz napięcia czy jesteś rozluźniona?
Ale jest jeszcze umysł.
Postrzegam umysł ludzki jako tzw. sztuczną inteligencję.
On wie tylko to, co mu wcześniej zaprogramowano.
I tak oto powszechne są sytuacje, w których program w umyślę przeczy temu, na co wskazuje ciało.
W naszej kulturze to systemy umysłu mają najwyższą rangę, a ciało jest wręcz potępiane.
Tak, przyczynia się do tego wyznanie katolickie, gdzie ciało uznane zostało za grzeszne i jest systemowo zwalczane.
Ale religia sama w sobie jest wytworem ludzkiego umysłu, więc to nie dziwi.
Warto jednak przyjrzeć się temu, co z człowiekiem robi walka z własnym ciałem, a więc z samym sobą.
W psychologii nazywa się to autoagresja.
Religia jako systemowe programowanie autoagresji.
Chciałam napisać o czymś – pozornie – zupełnie innym, ale wyszedł ze mnie ten oto tekst, więc tak to tutaj zostawię – dla siebie i dla Was.
Sierpień 2016. You go, girl!
Dodaj komentarz