Znowu upłynęło kilka miesięcy – myślę że jakieś pół roku – i obejrzałam kolejny film.
Selekcja jest ścisła i tym razem padło na film o sztuce współczesnej i środowisku, w którym jest ona wystawiana i sprzedawana. To nagrodzony w 2017 roku Złotą Palmą w Cannes “The Square” Rubena Östlunda.
Tytułowy kwadrat to przestrzeń na bruku, w której mają panować zaufanie i troska. To małe miejsce, gdzie ludzie mają być dla siebie przyjaźni i mogą liczyć na pomoc i przychylność.
Nie zdradzę więcej à propos fabuły, ale podzielę się tym, co we mnie najsilniej wybrzmiewa.
Sztuka współczesna często porusza aktualne kwestie społeczne czy polityczne.
Co o stanie ludzkości mówi fakt, że zaufanie, troska, pomoc i przychylność są dostępne w przestrzeni małego kwadratu, który – w dodatku – jest wystawiany w muzeum w ramach dzieła sztuki?
Jeśli to jest dzieło sztuki, to co jest codziennością?
Film wykatapultował mnie energetycznie do czasów dzieciństwa w Niemczech. Wtedy jeszcze kontrast pomiędzy Polską a Niemcami był bardzo wyraźny, a wszystkie dzieci imigrantów z Polski mówiły, że w Polsce jest lepiej i wrócą tam, gdy dorosną. Było tam biednie i brzydko, nie było żelków w sklepach ani ubranek dla lalek Barbie, więc nie umieliśmy wyjaśnić dlaczego w Polsce jest lepiej. To była kwestia intuicji, a nie rozumu.
Z nas wszystkich wróciłam tylko ja.
Trochę nie mogę się pozbierać po tym filmie.
Po emigracji do Niemiec zbierałam się kilkanaście lat.
(Tak, to wszystko m.in. dzięki niej. Nie zaprzeczam przecież.)
Dodaj komentarz