Sprzątam.
Sprzątam w energii i w realu.
Garderoba, łazienka na dole, łazienka przy sypialni, sypialnia i antresola, kuchnia, salon.
Ludzie sami odchodzą albo pojawiają się.
Dziś spałam 12 godzin – od 22.15 do 10.15.
Gdy włączyłam telefon, wiadomości zasypały mnie niczym śnieg w 1985. pod domem Bormana.
Mam przykazane przyglądać się jeszcze do ok 20. stycznia, więc staram się nie oceniać niczego, lecz pozwolić staremu odejść i nowemu przyjść. Zbyt długo już trzymałam stare w szachu bojąc się swojej mocy. Gdybym potrafiła, już trzy lata temu byłabym tu, gdzie teraz. Trzy lata! Ale nie potrafiłam trwać obok czyjejś rozpaczy i przerwałam to. Nie byłam gotowa na swoją.
Jeszcze wczoraj myślałam, że będę tak leżeć na tej kanapie przez choćby cały rok, ale dziś w południe wstąpiła we mnie nowa energia i sprawdziłam sobie hotele w Szwajcarii. W Londynie i Bazylei już mam swoje ulubione. Jeszcze wczoraj pisałam do Kasi, że w 2020 to chyba będę siedziała w domu. A dziś…
Dziś planuję wyjazd na wystawę Hoppera do Bazylei i do muzeum w Susch.
Ale najpierw moje wystąpienie w Cambridge.
No, tego to ja bym sobie nie wymyśliła. Samo przyszło.
Dodaj komentarz