Naprawdę wypoczęłam.
Ten sobotni wyjazd na kilka godzin wykatapultował mnie z rzeczywistości budowlanej, a niedziela bez panów w ogrodzie była już totalnym odlotem. Po porannej kawie poszłam na poziomki – rosną na skarpie za domem – i po ładny, polny bukiet. A potem znów popadłam w pierzyny i tak do godziny 15.
Tak trzeba żyć!
Robić tylko to, na co ma się ochotę.
Przebywać tylko z ludźmi, którzy wydobywają z nas nasze najlepsze strony.
Kochać ile sił.
Jeść poziomki prosto ze skarpy.
Wieczorem pływać nago w ciepłych wodach mazurskich jezior.
Bez opamiętania pochłaniać pomidory od Pana Pawła – na każdy posiłek.
Nowy tydzień, nowa gra.
Kto się bawi?
Abraham dla Jacka 🙂
Ania napisał
Ja sie bawie 🧚♀️:)!
Zdrowy Wieśniak napisał
Jestem z tego powodu wniebowzięta, jak zresztą wiesz!
Ania napisał
A te poziomki to bym zjadla 😉
Zdrowy Wieśniak napisał
No i zjadłaś!
Półtora tygodnia temu 🙂