– Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale ogłaszam, że spokojnie mogę odwołać swoje lekcje głosu. Już nie potrzebujesz. Posłuchaj swojej ostatniej wiadomości – tam już jest trzon głosu. Znalazłaś swój core.
Odsłuchałam tę krótką wiadomość Śpiewaczki gdzieś w okolicy Torunia, siedząc w przedziale pociągu relacji Poznań-Ostróda, którym wczoraj wracałam do domu. Słońce już wyraźnie i zdecydowanie chyliło się ku zachodowi, a ja wracałam z głową pełną nowych wrażeń. Wracałam z Poznania, dokąd przedwczoraj udałam się na krótki pobyt w celu wysłuchania recitalu Śpiewaczki, jaki dawała Ona w sali koncertowej Akademii Muzycznej.
W sumie pojechałam tylko po to, ale – jak to bywa z wyjazdami – wróciłam już jako nowa osoba.
Zaplanowałam ten wyjazd jakieś 10 dni temu, bardzo spontanicznie i dzięki decyzji o rezygnacji z Cambridge.
Skąd miałabym wiedzieć, że nastąpi on w czasie, kiedy moja nieobecność w CP będzie najlepszą z możliwych opcji?
Jadąc do Poznania w środę skupiałam się na niemyśleniu o sytuacji, w którą wmanewrowała się najbliższa mi osoba. Było to ważne ćwiczenie lekcji o indywidualności i indywiduacji. Tak się składało, że tego dnia słuchałam audiobooka o współuzależnieniu. Z każdym kolejnym kilometrem, jaki oddalał mnie od domu, a przybliżał mnie do celu mojej podróży, odprężałam się coraz bardziej. Słowa audiobooka wsiąkały we mnie i rozpływały się błyskawicznie, wszakże czekał na nie podatny, żyzny grunt. W sposób świadomy przygotowywałam się na ten moment od pięciu lat. A nieświadomie? Kto to wie?
Gdy skończyłam słuchać drugiej części, pomyślałam – tak, zgadza się. Tam byłam. Ale to już nie ja. Codependent no more.
Autorką rysunku przedstawiającego mnie w stylówce ze zdjęcia jest pięcioletnia Lila, u której nocowałam.
Dodaj komentarz