Wczoraj wysłuchałam w internecie wykładu dr. Joe Dispenzy. Twierdzi On, że zachowania człowieka w wieku 35 lat w 95% składają się z nawyków – ciało “wie lepiej” niż umysł i reaguje automatycznie, na podstawie wyuczonych latami wzorców. Człowiek funkcjonuje na bazie znanego mu koktajlu biochemicznego, jaki tworzą myśli, emocje czy reakcje w ciele. Pływanie w takim gigantycznym drinku oznacza z kolei ciągłe odtwarzanie tych samych zachowań i reakcji. Aby stać się innym człowiekiem, aby doznać transformacji, należy nauczyć ciało nowych reakcji:
“We have to recondition the body to a new mind.”
Myślę, że to dobre podsumowanie ostatniego tygodnia mojego życia.
To była wielka bańka medytacji, w której oduczyłam się niektórych reakcji i powiązań emocjonalnych, a przede wszystkim – poznawczo dogoniłam różne fakty odnośnie swojego życia. Na przykład kameralną, ekskluzywną i przemiłą kolację u ambasadora Wielkiego Księstwa Luksemburga oraz siebie w Towarzystwie Przyjaciół Zachęty Sztuk Pięknych.
Że też ja na to nie wpadłam wcześniej!
No, nie wpadłam, więc musiałam sobie przyciągnąć na zasadzie prawa rezonansu.
Przyciągnęłam sobie Su. Wtedy u ambasadora RFN, kiedy tak wzorcowo przegapiłam samolot w Londynie.
Dzisiaj jestem z Su i z Towarzystwem w Łodzi, gdzie odwiedzamy bodajże aż trzy czy cztery wystawy – w tym tę słynną o Antkowiaku. Jak pięknie!
To dzięki tej gorączce, która uziemiła mnie w Pustelni, gdzie chyba zostanę aż do wylotu w czwartek.
A tutaj kilka zdjęć z wczorajszego wernisażu w Zachęcie. Z racji żałoby narodowej nie było żadnych uroczystości. Ale były znicze przed wejściem do tego historycznego gmachu.
New year, new brain.
Dodaj komentarz