25 grudnia 2015 roku, po śniadaniu zjedzonym na poddaszu pensjonatu, wspólnie z jednym z mężczyzn mojego życia weszłam do nowo wybudowanego domu, w którym lada dzień miałam zamieszkać z innym mężczyzną mojego życia. W owym czasie jeszcze spore trudności sprawiały mi te okoliczności wszelkiej obfitości i miłości i nie potrafiłam cieszyć się nimi w pełni, ciągle sabotując swój dobrostan. Niemniej jednak mój opór był mniejszy niż przyzwolenie, także bilans powstawał dodatni, choć nie byłam tego wtedy świadoma.
Był to czas, kiedy nadal wyglądałam i czułam się jak dziewczynka. Wiek metrykalny – 34 lata – miał się nijak do mojej dojrzałości emocjonalnej, a przecież właśnie kończyłam koordynację budowy wielkiego domu, goddammit… Widocznie konstrukcja budynków a budowanie “Ja” wymagają zupełnie różnego rodzaju dojrzałości.
To były dni, kiedy stopniowo zjeżdżała się The Fam – Rodzina Zdrowego Wieśniaka, z którą wspólnie spędzaliśmy ten czas i urządzaliśmy Crystal Palace, którego nazwa powstała dopiero kilka miesięcy później na podstawie inspiracji, która pojawiła się ostatniego dnia 2015 roku, kiedy wraz z Rai, Arturasem i Holly’m w kuchni rozpakowywałam kryształy od Frau Majewski.
Ten czas, w Brandenburgii znany także jako Czas Dwunastu (czyli tytułowe Rauhnächte), był jak brama, przez którą przeszliśmy w noc Sylwestrową, kiedy po raz pierwszy w życiu zobaczyłam ze Spaceshipu gwiezdne niebo i popłakałam się nierozerwalną mieszanką wielu emocji. 3 i 4 stycznia Wy zaczęliście rozjeżdżać się po Europie, a my zostaliśmy we dwoje. Już, już miałam wypowiedzieć to, czego bałam się najbardziej, kiedy MMM zaczął pierwszy, a potem napisał SMS’a do Buddysty i 5 stycznia pojechał na jedną noc do Warszawy, gdzie On także zaczął rozwalać się na kawałki, po czym nic już nie było takie samo.
Jak dużo łatwiej byłoby wtedy mieć przy sobie kogoś, kto rozumie i wie, że oto właśnie wszystko układa się należycie. Dziś, po trzech latach bardzo intensywnej pracy i wielu lekturach, wiem, że tak właśnie rozpada się zalęknione ego i że ono musi rozpaść się, aby ze środka wyszło Ja. Wtedy jednak zabrakło mądrego towarzysza/mądrej towarzyszki i uznałam, że moje życie właśnie legło w gruzach.
Dziś po prostu uśmiecham się do siebie czule i z wielką sympatią.
– Ty głuptasku, przecież jest właśnie na odwrót:
You’re home, you’ll never be alone.
Co za piękny czas!
Pozdrawiam Was spod pierzyny, gdzie siedzę z poduszką elektryczną (it’s THIS time of the month), w długim golfie i z fryzurą à la Edward Nożycoręki. Nie martwcie się absolutnie niczym. Wszystko jest takie, jakie ma być, jeśli tylko na to pozwolicie. To jest naprawdę magiczny czas w cyklu rocznym i wykorzystajmy to.

Agussiek napisał
Sugerujesz, że miałyśmy grupowego Aspergera?!? ;))
Pamiętam, jak wtedy było zimno…
Zdrowy Wieśniak napisał
Haha, sama nie wiem, co sugeruję 😉
Uderzyło mnie po prostu, kiedy Bożenka mi powiedziała o tej kołdrze…
Ale fakty są takie, że być może w każdej/każdym z nas są cechy autystyczne, które – OMG – być może po prostu są cechami ludzkimi 😀
Tak zwane zdrowie i tak zwane niezdrowie są taaaak umowne.