Nie da się ukryć, że przez dwa dni nie było wpisów. Aż dziwne, że CórkaWiśniewskiego nie protestowała…
Nie było wpisów, ponieważ spędziłam 22 godziny w Warszawie i to wystarczyło, aby nie było Wieśniaka w Wieśniaku. Wiecie, co mam na myśli – jak nie można się w sobie zakotwiczyć i tak się dryfuje przez życie? A może i nie wiecie. Sama kiedyś też bym nie wiedziała.
Ale to nie jest tak, że ja próżnowałam.
Podczas tych dwóch dni zdążyłam z grubsza wybrać teksty do Papierówki, spotkać się z PaniąProf i omówić ten pierwszy tekst, porozmawiać w końcu z panem Tomaszem i przełamać ostatnią blokadę związaną ze sklepem internetowym (którego po prostu nie byłam w stanie uruchomić, mimo że zarzekałam się, że nastąpi to w czerwcu), zarejestrować się w systemie certyfikacji Hahnemühle Fine Art Paper (!!!), dostać propozycję współpracy od kolejnego zespołu muzycznego (barokowego), rozmawiać – bardzo dużo rozmawiać z MotownLoverem, posprzątać God’s Playground, którego atmosfera powoli a zdecydowanie obierała kurs na norę psychopaty, przegłosować przeznaczenie funduszu sołeckiego (w tym – na lampę przy szkole, żeby było jasno podczas następnego DKFu w Kapciach!), spakować się do Brukseli i zaplanować wyjazd do Oksfordu. Do tego praca biurowa i koncepcyjna, także naprawdę nie jest źle.
Kiedy to czytacie, być może jadę maluchem na lotnisko, a może jeszcze piję poranne espresso w Artystycznym, bo tam rano jest słońce.
Lecę do miasta Art Nouveau, w którym nie byłam już od – ho,ho – chyba dziewięciu lat. Spotykam tam innego miłośnika secesji, a o reszcie będę pisała na bieżąco.
Ala napisał
Protestowałem ale cóż trzeba było czekać wiedziałam ,że Cię Warszawa wchłonęła
ZW napisał
Eh, a teraz Bruksela… ale jutro będzie wpis 🙂