Ja na przykład przez całe lata mówiłam, że nie chcę brać ślubu.
A potem – bęc!
Wpadłam jak śliwka w kompot i nawet nie miałam poczucia, że to jest coś, czego chcą osoby bezpośrednio zaangażowane w ten kontrakt.
Nie. To była jakby siła z zewnątrz, która nas w to popchnęła.
Co ciekawe, wszystko zadziało się jakby samo i z wielką lekkością.
Był flow, byli ludzie, których kocham i którzy kochają mnie.
Nie było mojego ojca.
Nie było podróży poślubnej.
Nigdy nie wywołałam zdjęć z tego dnia.
Są gdzieś na twardych dyskach.
Nie wiem, gdzie.
Nie wiem, o co chodzi, ale myślę, że dowiem się w grudniu.
Tymczasem jestem w Turynie i jest ze mną Nów w Skorpionie.
Wygląda to tak:
Ania napisał
No ja tez nie wywołałam zdjęć ze ślubu 😂. A miałam to w pakiecie u fotografa. Ciekawe…. moje są gdzieś na płycie.
OZ napisał
No właśnie.
I pojawia się pytanie o znaczenie tego wydarzenia, o wolę (Kto tego chciał? Dla kogo to było?), a także o role osób w nie zaangażowanych.
Mocne sprawy.
Dziś jestem w tak bardzo innym miejscu na swojej drodze, że to wydaje mi się niewyobrażalne, że wykonałam taki krok.
A jednak na tamten moment on był konieczny, abym znalazła się tu, gdzie jestem teraz.
No regrets.
Tylko wdzięczność.