Październik miał być miesiącem moich narodzin, ale ja wybrałam inaczej.
Wczoraj był wyjątkowy dzień.
Mężczyzna uruchomił ogrzewanie w domu, rozpalił w kominku pierwszy ogień tej jesieni, a ja zmieniłam swój opis na stronie fundacji.
A poza tym odebrałam dwa telefony z wyrazami wdzięczności za Wieśniaka i za to, co robię.
Po pierwsze, to było bardzo, bardzo miłe i zaskakujące.
Po drugie, to potwierdziło mi słuszność moich ostatnich decyzji o wewnętrznej emigracji.
Podobnie było dwa tygodnie temu.
Pewnego wieczoru przeglądałam stare wpisy na Wieśniaku i jakoś trafiłam na miesiąc październik 2017 roku, a był to wyjątkowy miesiąc – też taki z kategorii końców i początków, jak teraz.
W październiku 2017 roku
1. zaczęłam prostować siekacze – założyłam aparat ortodontyczny
2. zaczęłam pozbywać się blizn na twarzy – wypalając ją laserem Fraxel i wstrzykując osocze (nigdy więcej, dziękuję…)
3. zaczęłam urządzać swój pokój artystyczny – zamiast pokoju dla fantomowego dziecka, którego nigdy nie zdążyłam zaprosić do swojego życia, pokój dla mojego Wewnętrznego Dziecka
4. poprowadziłam wieczór literacki w olsztyńskim amfiteatrze
5. zostałam jedyną Żmijewską we wsi
Wydarzenie nr 5 miało najbardziej dalekosiężne skutki i skłoniło mnie do długiej refleksji nad latami 2017-2020, ale to wpis o promocji Papierówki w amfiteatrze mnie zaskoczył.
Pomyślałam z taką wdzięcznością o tym czasie i naszej grupie redakcyjnej. Od maja 2017 r. do października 2018 r. byłam redaktorką naczelną zina Papierówka.Patchwork wydawanego przez olsztyński MOK. Zrezygnowałam z tej funkcji, kiedy zmuszona byłam przyznać przed sobą, że nie dam rady robić tylu rzeczy na raz i że odkładam swoje własne sprawy na bok, ponieważ obowiązują mnie terminy innych projektów. I na dwa lata wycofałam się z Olsztyna, a zwróciłam ku Warszawie, gdzie w październiku 2018 roku zdecydowałam się być mecenaską Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Później był pamiętny 2019 rok, kiedy nosiło mnie po Europie, aż tu nagle mamy październik 2020 roku, jakieś obostrzenia, jakieś czerwony strefy, a ja siedzę totalnie zrelaksowana na antresoli i ciepło wspominam swoje literackie wystąpienia publiczne. Myślę też o tym, że oto czas tworzyć swoje własne standardy, swoje środowisko, swój salon kulturalny, w którym to ja będę wyznaczała poziom i trendy.
Następnego dnia, o godzinie 11:56 przyszła wiadomość z Olsztyna: Kochana, zapraszam Cię do udziału w spacerze literackim pod hasłem ‘Literackie Miasto Kobiet’, który poprowadzę wraz z grupą Półkowniczki w ramach festiwalu Miasto Opowieści.
Bang!
A więc od nowa, tyle że z innego punktu wyjścia.
Wczoraj był wyjątkowy dzień, ponieważ wydarzenia pokazały mi, że zrobiłam upgrade i już jestem w nowym.
Życie to seria upgrade’ów. Ważne, żeby ich nie przegapić i nie powstrzymywać.
Reszta dzieje się sama. Pozwól na to.
Stawaj się sobą w sposób nieustraszony!
PS. Już bardzo mi nie odpowiada kolor ściany w Artystycznym, jaki wybrałam w 2017 roku. Podobnie z urządzeniem salonu. Wdrożyłam renowację antyków i pranie tapicerek.
Dajcie mi pół roku… (sam kredens wymaga podobno trzech miesięcy)
Dodaj komentarz