Wczoraj pojechałam do Sztynortu, aby obejrzeć potencjalne miejsce mojej wystawy fotograficznej Poniemieckie/Odzyskane.
To była magiczna wycieczka, podczas której spontanicznie powstały też fajne zdjęcia, które wykorzystam do promocji wystawy (zdjęcia robił The Skillful Driver, który był tak uprzejmy mi towarzyszyć, a nawet prowadzić w jedną stronę, tak abym mogła się zrelaksować).
Dziś przez większość dnia nie mogłam znaleźć sobie miejsca ani uspokoić umysłu.
Od rana miałam potrzebę uporządkowania tego, co się wydarzyło i nadal dzieje, ale to porządkowanie samo w sobie odbywa się nieco chaotycznie.
I tak oto zmieniam treści na swoich stronach internetowych, piszę teksty o wystawie, koordynuję różne prace związane z produkcją wystawy, a w trakcie tych zajęć dociera do mnie, co tutaj się właściwie odprawia. Wczoraj był nów. Jedna z nas miała wczoraj formalne zamknięcie pewnego etapu swojego życia. Inna zrobiła to raczej symbolicznie. A ja z kolei nie zamknęłam, lecz weszłam w nowy etap.
Przez ostatnie lata mawiałam, że znajduję się w okresie przejściowym, że jestem w transformacji.
Dziś czuję, że już nie jestem.
Jestem już u siebie.
To wszystko jest bardzo ekscytujące.
Jutro będzie wpis z opisem wystawy, także zajrzyjcie koniecznie, a tymczasem ja otworzę sobie paczkę czipsów i pomyślę nad tym, co dalej…
Dodaj komentarz