Wczoraj był niezwykle ciepły, słoneczny piątek.
Spędziłam go w Kolonii, w dzielnicy Nippes, częściowo samotnie, częściowo w doborowym towarzystwie. Jak zwykle z Holgerem popłakałam się do łez. Dodatkowo zjadłam pierwsze w tym roku szparagi i nabyłam różowy pomponik oraz paskudną, plastikową torebkę z nadrukiem przedstawiającym kotka i króliczki. Incydent miał miejsce w parku, gdzie dzieci urządziły sobie wyprzedaż zabawek. Nie mogłam przejść obojętnie obok takiego wydarzenia! W końcu jako jedenastolatka sama robiłam podobne rzeczy, z tym że ja sprzedawałam własnoręcznie stworzonego zina o ochronie środowiska.
Tak, zina.
Po spacerze siedzieliśmy w ogródku kawiarni “Wiewiórka” popijając kawę i rozmawiając o radykalnym ekologizmie. Stwierdziliśmy, że eko-dyktatura nie przejdzie i że konieczne jest, abyśmy rozwijali w sobie empatię wobec naszej planety. Dopiero z pozycji motywacji wewnętrznej zmiany nie będą trudnym wyrzeczeniem.
Konieczna jest zmiana – nawyków, systemu, sposobu myślenia i postrzegania nas samych w świecie.
A tymczasem wczoraj minęło 25 lat od wydania tej płyty:
Dodaj komentarz