Wczoraj po południu potrzebowałam na chwilę położyć się i odpocząć po kilkugodzinnej, fizycznej pracy w fundacji.
Dzięki temu stałam się naoczną świadkinią nadejścia wiosny. To przełomowy moment w roku, kiedy słońce zagląda do sypialni, której okna wychodzą na zachód. W porze zimowej zachód słońca oglądamy z salonu, przez okna południowe. Promienie słoneczne oświetlające sypialnię oznaczają dłuższy dzień, kiedy słońce zmierza ku stodole Wiśniewskiego. Znacznie dłuższy.
Za mną trudne, traumatyczne wręcz dni związane z chorobą i odejściem osoby z najbliższego otoczenia rodzinnego.
Ta sytuacja jeszcze dobitniej wydobyła w moich oczach pytania o moją drogę, mój osobisty sposób życia i funkcjonowania w świecie.
To że instytucja małżeństwa działa na mnie jak klatka, mam już zauważone i zrozumiane. Ostatnio nawet poruszyłam ten temat w jednej z rozmów z Agą Kacprzyk (premiera w najbliższą środę pod tym linkiem). Rozmowę nagrywałyśmy miesiąc temu, a sprawa pracowała we mnie przez wiele dni i planuję rozwinąć ten temat podczas kolejnego nagrania, w czwartek. Nadal staram się rozgryźć, o co chodzi i po co mi to wszystko było. To znaczy, było oczywiście po to, żebym coś zrozumiała, nauczyła się czegoś i wyciągnęła wnioski. I to z tymi wnioskami mam największy problem, bo widzę, że potrzebuję wyjść poza poziom trywializowania ich. Abstrahując od tego, że uważam, iż instytucja małżeństwa kontynuuje swoje przemocowe przeznaczenie (chociażby w postaci dyskryminacji osób, które żyją poza tą instytucją) i powinna zostać zlikwidowana, chodzi o coś głębszego. Być może ja najlepiej działam w pojedynkę i powinnam mieszkać sama? Być może brakuje w moim życiu i mojej codzienności jakiegoś rodzaju energii? Na pewno jest tak, że jako socjalizowana częściowo w Polsce kobieta oddawałam dużo, dużo swojej uwagi innym osobom, zamiast w pierwszej kolejności dawać ją sobie – a mam gdzie lokować swoją uwagę, więc ciągle żyłam w jej niedostatku. Być może wystarczy zmienić ten schemat działania, a reszta ułoży się sama? A może po prostu wyrosłam z paradygmatu życia w parze? Jestem gotowa na odpowiedzi, a że jestem już bardzo zmęczona starym, wiem że zaraz nadejdzie nowe.
W rozwoju duchowym i transformacji tak istotny jest ten pierwiastek jin, czyli postawa, w której wiem, że nie wiem, więc po prostu jestem w tym co jest i mam w sobie gotowość na niewiadome, nienazwane, nieplanowane, niekontrolowane.
Nadchodzący tydzień będzie tygodniem nadrabiania zaległości i interakcji z ludźmi.
Cieszę się z tego. To niebywałe, dokąd zaszłam i co zapowiada się na najbliższą przyszłość. A zapowiada się chociażby nowy cykl rozmów i nagrań, do którego zostałam zaproszona przez jednego ze stałych odbiorców kanału Sztuka Wolności. Notabene, po lewej stronie, tu na marginesie ekranu, jest też ikonka YouTube, która pokieruje Was do kanału Sztuka Wolności.
Życie jest po to, żeby było dobrze.
Jeśli w jakimś aspekcie nie jest, to znaczy, że w tym aspekcie jest do odrobienia lekcja.
Dodaj komentarz