Wczoraj pisałam tu o niemówieniu i jego zbawiennym wpływie na mój rozwój, na co CórkaWiśniewskiego zapytała w komentarzu, dlaczego w sumie nie oglądamy telewizji i nie posiadamy telewizora. Już, już miałam odpisać, ale w mojej głowie pojawiła się tak długa litania, że postanowiłam zrobić z tego wpis.
Zatem dlaczego? Mówiąc w dużym uproszczeniu – telewizja jest jak wampir, który zubaża człowieka i sprawia, że jeszcze trudniej jest mu dotrzeć do swojego unikalnego potencjału i wykorzystywać go. Telewizja jest potężną maszyną do uzależniania, zniewalania, i wykorzystywania ludzi. To narzędzie manipulatorskie.
Jest wiele powodów, dla których uważam współczesną telewizję za zło, i raczej nie wyczerpię tutaj tematu, ale postaram się przytoczyć kilka z nich. Zacznę od takich najbardziej oczywistych, które znane nam były jeszcze w erze telewizora, a zakończę na takich, które ukazały mi się dopiero po kilku latach abstynencji. Kluczem do nich wszystkich jest sposób działania mózgu.
Nie mam zamiaru pisać tutaj z pozycji moralizatorki, ponieważ jako nastolatka sama byłam silnie uzależniona od telewizji – podobnie jak od cukru, glutenu, herbaty i stanu tak zwanego zakochania. Wszystko to działo się najsilniej tam, gdzie byłam najbardziej nieszczęśliwa i najbardziej oddalona od swojego wnętrza – w małym, bardzo zamożnym miasteczku w zachodnich Niemczech.
Kiedy w 2005 roku po 15-tu latach emigracji przeprowadziłam się do Polski (do Warszawy), w wynajmowanym przez nas mieszkaniu była telewizja. Wcześniej, na stażu w Luksemburgu, jej nie miałam, a jeszcze wcześniej, na studiach, miałam tylko jeden niemiecki kanał publiczny ZDF. W Warszawie przeżyłam szok kulturowy w kilku aspektach życia, a dwoma z nich były telewizja i pierwsza (i ostatnia) praca etatowa – w agencji reklamowej. Jak się szybko zorientowałam, obydwa aspekty były i są ze sobą ściśle powiązane. Jednemu trudno byłoby istnieć bez drugiego. Żyją w symbiozie.
Szok kulturowy w związku z tv polegał na tym, że nagle miałam dostęp do kanałów telewizji niepublicznej, gdzie pokazywano straszne gnioty i głupoty. Dość szybko wyrobiłam sobie taką guilty pleasure, która polegała na oglądaniu serialu o życiu celebrytki, która mówiła i robiła niewiarygodnie głupie rzeczy. Z niezrozumiałych dla mnie powodów lubiłam to oglądać, karmić się tą głupotą i wstydzić się niejako za tę biedną kobietę która sama chyba miała trudność z odczuwaniem wstydu za swoje postępowanie, które tak ją przecież krzywdziło. Było to w 2005 roku – przed serialami, które teraz są na topie i generują miliony followersów na Instagramie. I tu od razu zaznaczę że nie widziałam ani jednego odcinka Kardaszianów czy top modelek. Wtedy, kiedy MMM strasznie pomstował na ten głupi program, który tak mi przypadł do gustu, zaczęłam także kupować czasopisma i książki. Miałam np. prenumeratę Economista¸ która wymagała czasu i skupienia. Zaczęłam dostrzegać, że życie wymaga ode mnie wyboru. Mam sprawnie działający mózg, różne talenty i zdolności i lubię je pogłębiać. Oglądanie telewizji oznaczało jednak, że zaczęło mi brakować czasu na te rzeczy, które były naprawdę ważne. Z drugiej jednak strony ten telewizor kusił. Czy to do śniadania, czy to podczas obierania ziemniaków w południe, czy też do popołudniowej kawy – zawsze można było obejrzeć coś śmiesznego, ciekawego, a nawet przecież wartościowego.
Rozwiązanie przyszło samo. Przeprowadziliśmy się do innego mieszkania (Pustelni), które nie było już urządzone. Nie było tam niczego, a my nie chcieliśmy przeznaczać naszych oszczędności na telewizor. Uznałam, że to będzie dobra okazja do uwolnienia się i wypróbowania nowego modelu życia. Efekty nie kazały na siebie długo czekać. Zaczęłam codziennie czytać Gazetę Wyborczą oraz więcej książek – głównie reportaży. Prenumeratę Economista zamieniłam na New Yorkera, którego piękne okładki zawisły w ramkach na ścianie nad kanapą. Zaczęłam słuchać radia! Nowe mieszkanie zbiegło się bowiem w czasie z dotacją na założenie działalności gospodarczej, dzięki której kupiłam świetną wieżę stereo.
Nasz dzień (albo też „mój”, bo MMM jeździł do pracy w centrum, a ja pracowałam w domu) nabrał innego rytmu: rano audycje w TOK FM, wieczorami słuchowiska w Dwójce albo klasyka czy jazz tamże czy też w RMF Classic. Zaczęłam w końcu odróżniać style niektórych kompozytorów klasycznych i więcej słuchać jazzu z lat pięćdziesiątych. Dzięki tym radiostacjom poznałam lepiej życie kulturalne Warszawy i zaczęłam jeździć na festiwale muzyki klasycznej i muzyki świata. Ale to nie jedyna prawda o tym okresie. Po tylu latach obcowania z telewizją nasze mózgi nadal były uzależnione od obrazu, a my zaczęliśmy oglądać filmy i seriale w internecie i na płytach DVD. Czasami oglądaliśmy ich naprawdę dużo. Nie lubiliśmy tego, ale to było jak nałóg – z zejściem włącznie, bo po kilku godzinach serialowego maratonu czuliśmy się wyssani z energii i otępiali. Ten zły nawyk porzuciłam dopiero trzy lata temu.
Pierwszy argument, jaki mogę zatem przytoczyć to czas. Oglądanie telewizji oznacza, że siedzisz nieruchomo przed skrzynką i rezygnujesz z wielu innych czynności, których w tym czasie nie możesz wykonać. Konsumowanie obrazów (w tv czy też w internecie) oznacza, że w tym momencie nie wsłuchujesz się w swoje myśli/emocje, nie czytasz ze zrozumieniem, nie słuchasz odgłosów domu/przyrody, nie oddajesz się rozmowie ani tym bardziej intymności z drugim człowiekiem. To wybór. Tak się składa, że wybierając telewizję wybierasz zagłuszenie tego, o czym mowa w poprzednim zdaniu. Zagłuszasz siebie i innych. To bardzo, bardzo istotny aspekt telewizji i mediów masowych w ogóle (także radia, prasy i internetu, które także ograniczyłam). To również aspekt niezwykle istotny dla przemysłu, czyli reklamodawców. I oto mamy drugi ważny powód dla odstawienia tv.
Obecnie telewizja jest maszyną do manipulacji i zarabiania pieniędzy. Żeby to jednak działało, potrzebna jest grupa odbiorców/odbiorczyń którzy/które pozwolą, aby konkretny zestaw informacji trafił do ich mózgów, a następnie został przetworzony na pożądane myśli, emocje, działania i czyny – chociażby na to, aby pieniądze tych ludzi trafiły do konkretnych firm. Tych, które reklamują swoje produkty w mediach masowych. Moje zaledwie czteromiesięczne doświadczenie zawodowe w agencji reklamowej pokazało mi, że już w 2005 roku telewizja niepubliczna była de facto jedną wielką reklamą, do której dołączono „bonus” w postaci jakiejś treści – tańca w absurdalnie groteskowych kostiumach, programu o ogrodnictwie, serialu. Jako korepetytorka języka niemieckiego, pracowałam z klientem, który miał prężnie działającą agencję product placement. Chodzi o to, aby produkt danej marki zaistniał w programie, serialu czy też filmie fabularnym i w ten sposób był reklamowany niejako podprogowo – poprzez częste pojawianie się w sytuacjach, które nie są jawną reklamą. Od tego klienta wiedziałam, jakie filmy wejdą niebawem do polskich kin i jakie marki ubiorą aktorki i aktorów, czy też dlaczego pewien znany polski showman nosi takie a nie inne buty. Wiedziałam też, co niebawem będzie na topie za sprawą tego, że będą to nosiły „gwiazdy” telewizji albo że pojawi się to w jakimś serialu (tak, także serialu TVP, który ogląda CórkaWiśniewskiego).
Nie chcę być traktowana jak mięso armatnie w wojnie o konsumentów. Nie chcę czuć, że czegoś mi brakuje w życiu, bo nie posiadam jakiegoś produktu. Nie chcę, żeby mój mózg łączył szczęście z posiadaniem ani kupowaniem. Telewizja sprawia, że dochodzi do takiego sprzężenia. Reklamy robią z nas niewolników, a nasze mózgi nie potrafią się przed tym bronić.
Co z tak zwanymi wartościowymi programami, spytacie? W końcu na ZDF były świetne programy przyrodnicze i historyczne. Tak, zgadzam się, że są także takie treści. Nadszedł jednak moment, kiedy zdałam sobie sprawę, że nigdy nie posiądę wszelkiej wiedzy świata – ile programów bym nie obejrzała, nigdy nie obejrzę wszystkich, a ciągle powstają nowe. To samo tyczy się książek i gazet. Tak! Poczułam, że oto nadszedł czas, aby żyć i doświadczać samodzielnie, a nie tylko czytać/oglądać o tym, że robi to ktoś inny. I tu, drodzy Państwo, dla wielu osób zaczyna się trudność. Są ludzie, którzy boją się żyć na własną odpowiedzialność, boją się doświadczać, czuć. To jeden z powodów oszałamiającej kariery, jaką od kilku tysięcy lat robią także religie instytucjonalne…
Telewizja pozwala przetrwać dzień bez nudy ale też bez aktywnego wkładu w jego przepływ. A później jest następny dzień, idziemy do pracy/szkoły, jemy obiad i – hop – przed telewizor. Konsumujesz tam treści stworzone przez innych po to, aby w sklepie konsumować przedmioty stworzone przez jeszcze kogoś innego. Aby mieć na to środki finansowe, idziesz do tak zwanej pracy, gdzie robisz coś, czego sama nie wymyśliłaś i co być może w ogóle nie współgra z Twoimi zdolnościami, marzeniami, życzeniami. Tylko że…. jakie one są? Nie wiesz, bo zamiast ich w sobie poszukać w skupieniu, oglądałaś telewizję… Zagłuszenie wewnętrznego głosu każdego/każdej z nas jest bardzo na rękę tak zwanemu systemowi – i politykom i hierarchom kościoła i prezesom wielkich korporacji. Życie w odłączeniu od własnych emocji, pragnień, myśli generuje pustkę, którą ludzie próbują zapełnić jedzeniem, seksem, telewizją, konsumpcją dóbr, które za chwilę wylądują w kącie albo na śmietniku. A pustka jak była, tak jest.
Telewizja jest zatem wielkim narzędziem separacji – separacji naszych umysłów od naszych dusz. To z kolei powoduje niepewność, lęk, niestabilność emocjonalną, które to cechy robią z nas podążające za masą zombie. To kolejny bardzo ważny punkt. Media serwują konkretny punkt widzenia. Cudzy punkt widzenia! Porównaj sobie wiadomości w TVP z wiadomościami w TVN. Wielokrotnie telewizja publiczna, która jest obecnie tubą propagandystyczną, przeinacza wydarzenia albo w ogóle je pomija. Z kolei TVN ma swoisty styl skandalizowania i zastraszania. Niepokojąca muzyka w tle i nerwowy, dobitny sposób mówienia prezenterek i prezenterów wywołuje stałe napięcie i tworzy iluzję ciągłego zagrożenia. Dodatkowo, treści przedstawiane w wiadomościach są głównie negatywne – wojny, kryzysy, zamieszki, katastrofy. Po co nam ta wiedza? Czy dla mojego życia w Idzbarku w dniu dzisiejszym istotny jest fakt, że w Kalifornii trwają najgorsze pożary wszech czasów? Owszem, jest to związane z kryzysem klimatycznym, który dotyczy także mnie. Wystarczy jednak, że o tym przeczytam. Nie muszę karmić się obrazami grozy. Nie muszę oglądać materiałów ze stref wojennych, żeby przyjąć do wiadomości, że ta wojna trwa. Nie muszę karmić swojego mózgu obrazami śmierci, głodu, gwałtu i katastrof. Chcę się karmić pięknem. Tak się składa, że mam je za oknem, w swoim domu, a także – w sobie.
Media audiowizualne mają wielki wpływ na działanie mózgu człowieka. Dostarczają wielu bodźców, przy czym ogromnej części informacji nie potrafimy nawet pojąć w sposób świadomy, ponieważ komunikacja odbywa się także w sposób pozawerbalny. Tak więc dobór muzyki, stroju prezenterki, gestów, mimiki, tembru głosu, koloru tła w studio itp. są przetwarzane i interpretowane przez nasze mózgi. To dużo pracy! To jest męczące. Istnieją badania na ten temat, że oglądanie treści audiowizualnych jest bardzo męczące dla mózgu, pomimo że wydaje się być czynnością bierną. Oglądanie telewizji oznacza zatem nie tylko przeznaczanie czasu, ale także energii życiowej na konsumowanie cudzych treści. Później tej energii i tego czas brakuje na inne czynności.
Wybieram samodzielne kreowanie swojej rzeczywistości.
Zamiast oglądać serial napisałam ten wpis.
Wcześniej jednak zastanawiałam się nad jego treścią – pod prysznicem, podczas prasowania, ubierając się. Robiłam to w ciszy i skupieniu. Mój mózg po kilkuletniej abstynencji telewizyjno-serialowej działa niezwykle efektywnie. Nie ma w nim wielu szumów. Potrafię skoncentrować się, zebrać myśli i wyciągać wnioski. Trudno jest mnie rozproszyć, trudno też wpłynąć na moje postrzeganie świata, bo jestem w ciągłym kontakcie ze sobą i swoją intuicją, którą kieruję się przy życiowych decyzjach.
Mogłabym zatem zadać odwrotne pytanie: dlaczego oglądasz telewizję, skoro masz życie, umysł, duszę i własną wolę? Nie potrafię podać ani jednego argumentu za.
Ala napisał
U mnie niestety jest na odwrót , zrozumiałam że ciężka praca przede mną.Wlączam tv po to żeby odciąć się od problemu życia codziennego , zapomnieć na chwilę o rachunkach i ponagleniach . Niestety żyje w pogoni za pracą i pieniądzem tak jak większość społeczeństwa.Moj serial pozwala mi na chwilę oderwać się od rzeczywistego życia.Po czym wstaję z naładowaną baterią i walczę dalej.Malo tego wchodzę do domu i pierwsze co robię to włączam tv żeby zagłuszyć myśli kłębiące się w głowie z pracy ,odcinam się od świata.Niestety tak się zachowuje 80 procent społeczeństwa.Po prostu samo życie 😏,ale dzięki za obszerny wpis , rozumiem Ciebie również ponieważ Ty nie żyjesz jak zwykli ludzie dlatego właśnie tak praktykujesz . Pozdrawiam
ZW napisał
Alu, dziękuję Ci za ten komentarz.
Zapewniam, że ja też tam byłam – w Warszawie na początku było mi bardzo trudno i miałam niezwykle ograniczony budżet, który zapewniałam sobie samodzielnie w pracy, która była dla mnie koszmarem. Tu na blogu piszę dość otwarcie o swoich doświadczeniach – m.in. po to, aby pokazać, że transformacja i zmiana stylu życia są możliwe i są w rękach każdej/każdego z nas.
Kluczem jest właśnie kontakt ze sobą. Fakt, najpierw trzeba przedrzeć się przez te kłębiące się myśli, lęki i emocje, których się wcześniej nie dopuszczało do głosu. To jest konieczny początek. Ale później zaczniesz widzieć wokół siebie możliwości zmiany swojej rzeczywistości. W stanie ogłuszenia i zawalenia jedzeniem i telewizją trudno je dostrzec, ale zapewniam, że one stale są wokół Ciebie. Wybór jest Twój. Wszystko masz w sobie! A ja wiem, że Ty akurat masz tam dostęp pomimo tych seriali 😉 Ciągle coś tam do Ciebie puka i domaga się Twojej uwagi. W każdej chwili możesz się temu przyjrzeć i zacząć działać. “Droga Artysty” kupiona?
Pozdrawiam Cię z naszej wioski <3
Ala napisał
Dobrze że wierzysz we mnie.Ja poprostu dzielę ludzi na pracowników fizycznych którzy charują dzień dnia za marne pieniądze , wtedy telewizja wieczorem jest dla nich jedynym odbiciem od dna życia codziennego ponieważ oglądając seriale przez chwilę przenoszą się w świat luksusu i dobrobytu.Reklamy dają nam przez chwilę wiarę w bielsze zęby i gęstsze włosy.Ludzie wykształceni z wyższych sfer mają o czy z sobą rozmawiać wymieniać się poglądami i doświadczeniami .Realizują się wciąż, stać ich na drogie wakacje ,nie mają czasu na telewizję wolą iść z do restauracji z grupą zaprzyjaźnionych po fachu i dyskutować .U nas czas wolny spędza się zupełnie inaczej skromnie i zazwyczaj przy tv bo to jedyna odskocznia choć nie prawdziwą ale zawsze inna .
ZW napisał
Ciekawe wątki tu poruszyłaś. Zważ proszę, że ja taka nie spadłam z nieba – że mam te górnolotne tematy rozmów, że jestem wykształcona. Jestem z tej samej wsi, co Ty i w jakimś stopniu mamy tę samą historię 🙂 Pamiętam, że moi rówieśnicy podśmiewali się ze mnie, że czytam “poważne” książki, że nie piję alkoholu, nie chodzę na imprezy. To kim jestem dziś, jest efektem konsekwentnego, spójnego życia i wyborów. Ja jestem swoją własną autorką.
Tym wpisem chcę pokazać, że to jest właśnie wybór – możesz w każdej chwili zacząć inwestować w siebie i np. zacząć czytać książki i powoli odchodzić od telewizji. Biblioteki są bezpłatne w Niemczech i mają rewelacyjne zaopatrzenie w muzykę, audiobooki, czasopisma oraz bezpłatne oferty kulturalne, Volkshochschule oferuje świetny program kulturalny, są też inne bezpłatne oferty. To nie jest tylko kwestia pieniędzy. To kwestia otwartości i tworzenia nowych nawyków.
Ja nie chodzę do restauracji, bo mam te nietolerancje, nie jem mięsa i w naszym regionie nie bardzo miałabym co jeść w restauracjach. Ziemniaki i kiszoną kapustę to sobie mogę zjeść w domu… Na drogie wakacje też nie wydaję pieniędzy, a raczej pływam w naszych jeziorach i piję tam herbatę rumiankową na pomoście. To są rozrywki niemalże bezpłatne. To nie jest kwestia pieniędzy! Ani drogie wakacje, ani białe zęby nie są mi potrzebne do szczęścia. I to jest właśnie to, że media sprzedają ściemę, jakoby to była jakaś kwintesencja szczęścia. Tak nie jest! Już samo odstawienie tych reklam sprawi, że będziesz szczęśliwsza, bo nie będziesz wierzyła w te głupoty, które chcą Ci sprzedać za Twój czas.
Ale napisałaś ważną rzecz w drugim zdaniu – o pracownikach fizycznych, którzy harują dzień i noc, a potem oglądają telewizję. Notabene, moi rodzice i ja po części też pracowaliśmy w Niemczech fizycznie i bardzo ciężko. To może być okres przejściowy, to nie jest wyrok dożywocia 🙂 Właśnie samodzielne myślenie, szukanie nowych rozwiązań pomoże Ci wyjść z tego kręgu, jeśli będziesz chciała. Tak było u nas – powoli się tego uczyliśmy. Przecież my też byliśmy z Idzbarka iten świat był dla nas jak inna planeta 🙂 Nic nie jest wieczne, nic nie jest nam dane na zawsze, a to Ty – m.in. Twoim osądem – kształtujesz swoją rzeczywistość w każdej chwili. Możesz uznać, że masz marny los pracując fizycznie. Możesz wybrać, że oceniasz, że masz wielką szansę na awans społeczny swój i swojej córki 🙂 Nastąpi on w ciągu niewielu lat i będzie spektakularny.
Klasa robotnicza oglądając “luksus i reklamy” w telewizji i patrząc na to jak na coś, co jest poza jej zasięgiem, tylko pogłębia te swoje przekonania i stwarza sztuczny podział na my-oni. Właśnie ten sposób życia (praca na zmianę z telewizją) jest gwarantem tego chorego modelu. To jest wybór, który sprawia, że te osoby nie wydostają się ze swojego zaklętego kręgu. W jakimś sensie nie dają sobie do tego prawa myśląc ciągle, że jacyś mityczni “oni” mają lepiej. Oglądając telewizję nie tworzą doświadczeń, o których mogliby rozmawiać z innymi ludźmi. Tu też ważny punkt poruszyłaś. Dlatego proponuję Ci taki eksperyment, żebyś przez tydzień codziennie przez co najmniej godzinę robiła coś, czego dotąd nie robiłaś – spacery w innych okolicach miasta, jakiś kurs w Volkshochschule, wyjście do czytelni w bibliotece, rysowanie Messiego, robienie kartek świątecznych, wyjście na koncert. Opisz każde z tych wydarzeń w kilku zdaniach (mogą być do tego zdjęcia!!!) i wyślij mi 🙂 🙂 Już nie mogę się doczekać!
Holly napisał
Kochana Siostra Olly,
Your brilliantly written essay against watching TV immediately challenged me to a response. I can follow and appreciate some of your arguments. Indeed watching TV is time consuming and will prevent you from doing other more important things in life. Some of the contents can reach your psyche and haunt you. However, this argument seems to imply some loss of control. As TV-consumer I am in control to watch a horror movie or a disturbing coverage of a war or I can decide not to do it. We are being warned these days beforehand, that some of the imaged may be disturbing. We can freely decide then not to watch the broadcast and not to be inundated by disturbing images and sounds. The same is true for adds on TV. We can freely decide not to watch them and once we’ve become truly aware of our freedom as consumers I’m even in doubt about the effects of advertisement on us. Whatever they are trying to sell me, I can freely decide against the product or service. I’m living in a small village just like Olly and I have the choice from two shops. One is an organic grocery shop the other one is a discount supermarket. Both have a fairly limited assortment of goods to chose from. Anything else TV adds are trying to sell me, I have a hard time to purchase, because I decided freely as a consumer not to own a car. This year in particular I have great difficulties to think about Christmas presents for loved ones and for myself, because nothing the advertisement industry is trying to sell me is truly catching my attention or the products fail to thrill me. Granted there are always a couple of books that I find interesting, but most of them are work related and I would shop for them come Christmas or not. Apart from that I couldn’t think of anything people around me might need or be delighted about, because they own everything they need already. I simply don’t feel the pressure to buy something anymore.
Media fulfils and important function for democracies, which is the live coverage of political events. I truly believe that it is important to have live coverage of political debates from the parliament and EU-parliament, so the people and voters in particular can develop their own opinion about the representatives they elected into parliament. Without filter or commentary by journalists they can make their own judgement, if they would like to change their vote in the next elections or if they stay with their political choice. Even more important great speakers can hopefully motivate non-voters to cast their votes in the next elections and catch their attention for political topics. Like most people I don’t have the opportunity to be in Berlin, Brussels or Strasbourg sitting in the audience and listening live to the debates. I do have the opportunity however to follow them from home. Olly might object, that I could listen to the debates on the radio or read the transcripts afterwards. However the moving picture can transport a stronger message including the habitus, gestures and mimics, which is part and parcel of a public speech. Recently I watched a recording of a parliamentary debate online, because I was conducting research about pro and contra arguments about gay-marriage. None of the texts were providing me with any valid contra arguments and I couldn’t think of any reasonable ones myself, so I had to listen to the debate to find my arguments. (To be clear, only for the sake of the debate, it is important to know all counterarguments as well.)
Another function of TV is that it unites us as a people of our home country of Europe and of the world and it can strengthen our solidarity with other parts of the world. Recently I watched the live coverage of two brilliant speeches my Emanuel Macron to commemorate World War I. These strong images of the world leaders standing together to commemorate the victims of the past wars due to the absolute failure of politics clearly drive the message home to the viewers that we must not repeat our history. With the rise of populism worldwide and the use of the politics of historiography and memory to manipulate and rewrite history, it is important that our common memory is refreshed sometimes about our past, so we won’t be condemned to repeat it. Sometimes I lose track of the reasons why I’m doing my work. Macron impressively reminded me about our civic and political duty to prevent war from ever returning to Europe again.
Another important function of TV is to critically accompany societal events. I am aware that the TV landscape looks differently in Poland currently, because the government is actively undermining the freedom of the media. All the more is it important to maintain independent public channels with guaranteed freedom of the media that report autonomously, neutrally and critically about events. Private channels are under pressure to be profitable. Since they are under the pressure of free marked competition they have to resort to lurid ways of portraying events to attract viewers and finances from advertisement companies. In functional liberal democracies we have a free choice not to consume this kind of lurid private media, but to resort to public and independent channels. Constant free public deliberation is probably the most important characteristic of functional liberal democracies, so people can constantly inform themselves and form their own opinion about events. Certainly they can use other media than TV to do so, but not everybody has the time and the capacities to read long, complicated well written newspaper articles. After a long day at work my colleague simply doesn’t have the capacity to do so, which is understandable. Condensed and simplified information to a quarter of an hour is sufficient to keep you up to date.
I’m explicitly not writing about entertainment here, because I’ve been increasingly bored, by the entertainment that is being offered on TV and even what Netflix has to offer couldn’t keep me interested enough to maintain my subscription. If there is an intelligent comedy that truly makes me laugh, I love the comic relief. High quality entertainment is absolutely enjoyable only there isn’t much around these days.
Zdrowy Wieśniak napisał
Oh, my dear Brother Holly!
That’s my man…
Thank you for your most appreciated comment.
I see it as a complement to my essay and I won’t argue whatsoever, baby.
Media is a fundamental part of the democratic system and I do watch parts of the EP debates on the internet sometimes. It’s a fact.
(I don’t need any tv set, though…)
Your comprehensive comment could be part III of the whole series, my dear.
Maybe let’s do it?
I’ve been missing you today, Holly-San.
:-*