Kupiłam sobie tę książkę na Art Düsseldorf w listopadzie, ale (jak często) miałam nadbagaż i zostawiłam kilka rzeczy u mamy – w tym statyw, który teraz przywiozła mi do Fryburga.
Podróżuję sporo, generuję nadbagaż, idę z procesem, już prawie nie wożę ze sobą jedzenia, używam karty kredytowej, mam mało kosmetyków do pielęgnacji włosów i ciała, notorycznie mam przepełniony i spowolniony telefon, medytuję prawie codziennie, nie używam budzika.
Kiedy żyję w ten sposób, każda czynność i prawie każda chwila są niezwykle intensywne, bo jestem nieustannie świadoma ich ulotności. Weźmy pobyt w moim domu. Przyjechałam w niedzielę, a w przyszły wtorek już znowu wyjeżdżam – do Niemiec. Pobyt w Crystal Palace jest dla mnie świętem niczym urlop w wykwintnym SPA. Najbardziej lubię dni, kiedy nie używam zegarka i zanurzam się w czas i skojarzenia po prostu podążając za myślą czy impulsem. Wczoraj na przykład takie dryfowanie zaprowadziło mnie do biletów na wernisaż Mariny Abramović (8 marca w CSW w Toruniu), do biletów na koncert Erykah Badu (25 marca – prosto z Abano), do kontynuacji drugiego rozdziału mojego doktoratu i do jakże zabawnej rozmowy z Perkusistą – o boksie i nie tylko. To z kolei zmotywowało mnie do poszukania ich najbliższego koncertu. A co będzie z takiego spotkania za kulisami? No cóż, to wymyśliłam już kilka lat temu i to dzieje się teraz.
Dodaj komentarz