Ja to rozumiem tak, że rozwój duchowy to – co do zasady – nie jest euforia i czysta przyjemność.
Rozwój z definicji jest zmianą. Jeśli się zmieniasz, to oznacza to, że pewne zachowania, mechanizmy, myśli, emocje, osoby, marzenia, pomysły deaktualizują się.
Jeśli się zagapisz i zaciągniesz je ze sobą w tym rozwoju, to może być tak, że zaczniesz cierpieć. Będzie Ci źle, bo ten pakiet nie będzie już kompatybilny z nową/nowym Tobą.
Dlatego tak zwane cierpienie nie tylko jest wpisane w rozwój, ale jest też konieczną i bardzo dobrą, wspierającą funkcją!
No bo jak inaczej wiedzieć, że na nowym etapie rozwoju potrzebujesz już porzucić pewne sprawy i zrobić miejsce na nowe? Na nowe działania (albo ich brak), na nowy tok myślenia, na poszerzenie swoich horyzontów? Często dzieje się tak, że porzucam stare samoistnie – po prostu pewnego dnia budzę się i wiem, że potrzebuję odmówić jakieś spotkanie albo nawet większe działanie, że potrzebuję zawiesić albo odwiesić działalność, pozmieniać coś na stronie fundacji, częściej przebywać w lesie, a mniej gadać, skasować playlisty z HipHopem, przestać tyle od siebie dawać i udostępniać swoją najświętszą przestrzeń … Bywa jednak, że jakiś mechanizm jest mocno sprzężony z wpojonym mi systemem przekonań (który notabene właśnie potrzebuję przerobić i przetransformować, bo o to chodzi w całym tym rozwoju – żeby przekroczyć te programy naszych umysłów). Wtedy takie zmiany nie pojawiają się samoistnie. Wtedy niestety konieczne jest doświadczanie w kółko tego samego tematu, dopóki nie zacznę płakać, że już dalej tak nie chcę i nie mogę. Wtedy zmiana przychodzi z ciała – z jego napięć i innych fizycznych reakcji. Ono wymusza zmianę. Najbardziej chyba jaskrawym tego przykładem są tak zwane choroby – im większy opór wobec zmiany, tym bardziej postępujące i poważne. Wiem coś o tym, doświadczyłam tego bardzo dotkliwie i gdyby nie tak zwana choroba, to nie wpadłabym na pomysł, żeby żyć tak, jak żyję teraz. Brzmi jak banał, ale kiedy doświadczy się tego osobiście, to jest to objawienie.
Jak dobrze, że te reakcje są! W innym wypadku nie dokonałabym zmiany.
Do tego wpisu zainspirowała mnie pewna wierna fanka Wieśniaka. You know who you are.
Chciałam podzielić się tymi przemyśleniami z większym gronem, więc piszę tu.
Dodaj komentarz