– To mi przypomina czasy Langco…
Jak inwestowałaś czas i pracę w rozwój firmy, a to potem przyniosło takie efekty.
W 2009, dokładnie 10 lat temu, siedziałam na poddaszu pensjonatu (czyli w budynku, który teraz widzę z Pokoju Artystycznego, w którym to piszę) i inwestowałam czas i pracę w rozwój firmy Language & Co. Miesiąc wcześniej przyznano mi dotację na własną działalność, a moim zadaniem było dobrze wydać te pieniądze. Sporą część dotacji przeznaczyłam na specjalistyczne oprogramowanie tłumaczeniowe SDL Trados, w którym np. sporządzane są tłumaczenia dla Parlamentu Europejskiego, które przyszło mi wykonywać niedługo po założeniu firmy. Trados jest kluczowym narzędziem dla osób, które chcą tłumaczyć dla dużych instytucji i klientów, którzy zlecają ogromne ilości tłumaczeń. Trados to podstawa.
Przypominam sobie, jak w lipcu 2009 roku siedziałam na poddaszu i przeklinałam ten program. Zamiast jechać nad jezioro, ja uczyłam się obsługi Tradosa i wykonywałam jakieś pierwsze zlecenia – dla klienta z Indii. Z Indii! Nauka obsługi oprogramowania komputerowego zdecydowanie nie znalazła się nigdy w moim worteksie, więc miałam ochotę wywalić to wszystko przez balkon. Pomagała tylko wizja wielkiego sukcesu, który miałam zamiar osiągnąć i domu, który chciałam postawić na działce obok, na którą to działkę zresztą chodziłam w chwilach największego zmęczenia Tradosem. Pasły się tam wtedy konie Zwierzyka. Tam, gdzie dziś stoi betoniarka, w której panowie mieszają zaprawę do wykonania obrzeży wokół rabatek.
To jest prawie to miejsce:
Tak więc dziesięć lat później znów tam jestem.
To znaczy, jestem na tym polu, tyle że w swoim wymarzonym i własnym mózgiem wypracowanym domu, i jestem na etapie intensywnego rozwoju własnego biznesu.
Tym razem nie popełnię takiego błędu, żeby męczyć się z czymkolwiek.
Tym razem wszystko robię z worteksu, a jeśli z niego wypadam, to medytuję i dopiero później przystępuję do pisania maili. Nieźle…
Mam pierwszy samodzielnie wykonany booking artystów.
11 sierpnia duet Mertin-Niżnik wystąpi z dwiema sesjami muzycznymi w Kulturzug, czyli jadącym z Wrocławia do Berlina Pociągiem do kultury. Też tam będę i mam nadzieję, że będzie z nami mój Brat Holly. Co Ty na to, Bro? Razem z Wrocławia do Berlina, tam nocleg, a potem stamtąd pociągiem do mnie na Mazury. Cudowne nasze życie!
Dodaj komentarz