5.07.
Na każdym rogu kawa jak siekiera.
6.07.
W ojczyźnie złego gustu i złej kawy.
Bardzo złej!
(Neeeeinnnn!!! Nicht mal für Geld! Sogar M. hat ihn stehen lassen.)
7.7.
7 lipca, godzina druga rano, wchodzimy na poddasze. Skutecznie zapominam o aparacie.
Godzina siódma – pobudka, o ósmej Bulusie już odebrane z psiego hotelu.
One z tego psiego Eton zawsze wracają takie ułożone.
Godzina dziewiąta – śniadanie Wieśniaka:
Jak widać, głównie food for thoughts. Fajny wywiad z Natalią Przybysz w Zwierciadle.
Godzina 10:45 – wciskam stopy słonia (po pobycie we Florencji bez śladu kostek) w trampki, wskakuję na składaka z Reala i jadę łapać pion i w końcu dobudzić się na Przesmyku.
Mieszczuchy umawiają się na piwo, a Wieśniaki – na Przesmyk albo Głęboczek.
Woda wcale niezbyt ciepła.
Esencja życia Wieśniaka – miliony igiełek na skórze po wyjściu z Szeląga 😉
W krystalicznej wodzie na Elbie doznania pływackie były niemalże mistyczne, ale woda jest za ciepła. Nie dałabym rady pływać tak przez godzinę.
Jest pion. Mogę wracać ogarniać rzeczywistość.
Agussiek napisał
Witaj w domu!