Moje życie to realizm magiczny stosowany – nikt nie ma co do tego wątpliwości, przy czym czas do czerwca to jakaś wystrzałowa sztafeta, w której jedno niezwykłe wydarzenie generuje kolejne. Dzisiaj na przykład mam spotkanie w idzbarskiej szkole odnośnie współpracy ze Sztuką Wolności (mamy już pierwsze działanie), a po południu podjadę pociągiem do Olsztyna na spektakl “Istny cyrk” grupy Przebudzeni. Już jestem ciekawa, co mnie tam spotka, bo na pewno nie bez przyczyny podjęłam decyzję o tym pociągu, co oznacza, że będę na miejscu godzinę przed czasem. Ale bardzo nie chce mi się prowadzić samochodu.
Weekend upłynie mi na ostatnim szkoleniu z cyklu akademii organizacji pozarządowych (i w hotelowej saunie). Tym razem będzie o mediach społecznościowych. W niedzielę wieczorem będę miała niezwykłą gościnię, ale już w poniedziałek mam tak kosmiczne spotkanie, że cała się śmieję z radości. Wtorek, środa – spokój. Czwartek, piątek – istny kosmos w Warszawie, ale o tym to już później. Równolegle pracuję nad doktoratem i tą przepastną szafą, która ma powstać w sypialni. Śpię sporo.
Tymczasem mam jeszcze kilka zdjęć z urodzin Vogue’a.
Tylko kto w ogóle pamięta, że ja tam byłam?
I kiedy?



Dodaj komentarz