Leżałyśmy na nowym łóżku w nowym mieszkaniu Julii, które znajduje się naprawdę blisko Pustelni – tylko krótki spacer przez mroźny warszawski wieczór. Julia spojrzała na Prosecco, które przyniosłam i spytała – “No to jak wygląda twój 10 years challenge? Gdzie byłaś 10 lat temu?”
Uuuuu…
10 lat temu byłam zarejestrowana w praskim urzędzie pracy jako osoba poszukująca pracy – taki był wymóg, aby móc starać się o dotację na rozpoczęcie własnego biznesu.
10 lat temu, na początku 2009 roku, właśnie wprowadziliśmy się do Pustelni, gdzie nie było ciepłej wody i w czajniku elektrycznym grzałam wodę do mycia włosów. Było to tylko kilka miesięcy po tym, jak właścicielka poprzedniego mieszkania pod naszą nieobecność wymieniła zamki w mieszkaniu pozostawiając nas z dnia na dzień bezdomnymi. W mieszkaniu, do którego nie mieliśmy dostępu, pozostały nasze dwa ukochane króliczki wraz z pięcioma malutkimi, które pojawiły się znienacka kilka dni wcześniej. W mieszkaniu były też moje słowniki – starannie przygotowane na egzamin na tłumacza przysięgłego, który miał odbyć się nazajutrz, o godzinie 9. w gmachu Ministerstwa Sprawiedliwości. I odbył się, a ja go zdałam.
10 lat temu siedziałam na materacu w Pustelni i pisałam wniosek o dofinansowanie unijne na założenie swojej pierwszej działalności gospodarczej, którą to dotację dostałam w maju 2009 roku, o czym z kolei dowiedziałam się w Pizie, gdzie odwiedzaliśmy moją Siostrę.
10 lat temu pracowałam dla Fundacji im. Roberta Schumana, po czym (chyba w kwietniu) zostałam zaprzysiężona jako tłumaczka przysięgła i założyłam tę działalność.
10 lat temu (na święta i Sylwestra) przyjechali do nas Il Gagatto i Holly, a ja ciągle miałam te problemy z cerą i wyglądałam tak:
– Wiesz, bo to jest jak z jabłkami. Najpierw ta jabłonka zapuszcza korzenie, potem rośnie, potem są kwiaty, a dopiero po kilku latach możemy jeść jabłka. To wszystko się dzieje, nawet jeżeli tego nie widać, ale jak wybuchnie…
To było najpiękniejsze zdanie od dawna.
I jak tu się nie cieszyć, kiedy taka mądra, kochana osoba kupiła mieszkanie tak blisko mnie?
Aha.
(Niecałe) 10 lat temu przyszła do mnie Julia.
Właśnie wprowadziła się do Polski i planowała założyć biznes tłumaczeniowy. Przyszła po radę do nieznanej Jej jeszcze Starszej Siostry. I teraz mieszka za rogiem!
Grunt to zachować szeroką perspektywę.
Panta rhei.
Życia nie powstrzymasz, więc lepiej będziesz jak się mu poddasz.
Dziś idę na spotkanie do ambasady RFN, a potem lecę hen, hen – do Fryburga i Bazylei.
Luty, marzec, kwiecień, maj – nie wiadomo, który highlight większy.
Damn, Koniczek!
Dodaj komentarz