to izm jak każdy inny,
ale na niego nie mam jeszcze alergii,
więc zatracam się w tych samotnych dniach w CrystalPalace i za każdym razem, kiedy chcę tu napisać coś dłuższego, jest już tak późno, że padam.
Wybaczcie mi tę słabość, ale ta cała metodologia pochłonęła mnie bez reszty,
a i wyjazd na konferencję być może się szykuje.
Zanim to nastąpi, chcę Wam jeszcze pokazać zdjęcia z ONZ – już mam profesjonalne.
To niebawem, tymczasem dziś przedstawiam Wam całą rodzinę zajęcy, którą spotkałam podczas porannego spaceru tuż po powrocie z Bazylei.
To zupełnie jak liski w 2005.
Wszystko jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej!
Dodaj komentarz