Wstał przepiękny dzień, a ja razem z nim – już o 6.
Warto uważać, kogo zaprasza się do łóżka, bo może być to ktoś, kto wcześnie wstaje…
Nie zasnęłam już. Zamiast tego wypiłam obligatoryjne pół litra świeżego soku z selera i poczytałam o społeczeństwie obywatelskim.
Kiedy na Instagramie zobaczyłam, że Koza na Lawendzie już buszuje w zbożu, ja też poczułam zew.
Wzięłam prysznic, zawiązałam turban na mokre włosy, wskoczyłam w kalosze i wyszłam w mgłę.
Dobrze rozumiem, że ziemia jest cieplejsza, niż powietrze po nocy?
Jakby nie było, teraz jest już błękitne niebo, a ja zaraz spakuję prowiant do plecaka i udam się nad Głęboczek.
Tam wskoczę nago do wody, a następnie zjem drugie śniadanie na mchu.
Tak, można mieć wszystko.
Jutro pokażę Wam drugą stronę medalu.
Ale dziś ta pierwsza:
Dodaj komentarz