Miałam sen.
Miałam kontynuację snu, który przewija się w moich nocach, choć wcale nie nazbyt często.
Śniło mi się, że YoJo i ja pojechałyśmy na koncert Erykah Badu. Odebrałam Ją w Jej małym mieszkanku na Muranowie, w którym Ona mieszka w tych snach sama (bo nie w realu). I jak zawsze w tych snach było pochmurno. Kiedy obudziłam się wczoraj rano, było mi tak dobrze po tym śnie. Tam było takie dobre uczucie. YoJo i ja na koncercie.
Z łóżka wyszłam prosto nad Szeląg.
Nawet nie weszłam pod prysznic, nie zjadłam śniadania, a kawę wypiłam jeszcze w pierzynach.
Nad jeziorem leżałam w trawie – nobikini style – i myślałam o tym, co napiszę do YoJo. Ten poranek z bobrem (tak, też z prawdziwym bobrem – zwierzęciem, który tam mieszka w Szelągu), kaczkami i mewami był tak błogi i tak idealny, że marzyłam na głos o tym, aby czwartkowe seminarium doktoranckie zostało odwołane. Potem jednak wróciłam do CP i kompletnie rozpłynęłam się w pracy naukowej, która daje mi tyle radości i zapomnienia, że wieczorem na gwałt muszę szukać pożywienia, bo okazuje się, że mój mózg zużył rezerwy i teraz – natychmiast – chce pokarmu. Pojechałam do Kątna. Ucieszyłam się na myśl o Frankfurcie, o wspólnej kolacji i śniadaniu z Agą. Było dobrze. Miałam wrócić w piątek po południu do Idzbarka.
Aż kiedyś tam pod wieczór włączyłam Facebooka, a tam…
– Bejb, czy Ty jesteś jakimś cudem w Warszawie w weekend? Mam bilety na Jimeka.
No i pozamiatała YoJo.
Pozamiatała mi YoJo mój weekend nad jeziorem.
Poczułam tak ogromną radość, że wiedziałam, że nie ma rady.
Muszę jechać.
Przypomniało mi się lato 2016.
Wbrew okolicznościom było mi wtedy bardzo dobrze ze sobą.
Byłam ze sobą. Po raz pierwszy w życiu tak tylko ze sobą i dla siebie.
A zdarzało się też, że byłam z kimś – np. z YoJo albo z Foxy – nad Wisłą, gdzie dzisiaj nie ma już tych cudownych imprezowni.
Tamten wschód słońca nad stadionem…
To byłyśmy my – bezbronne, błądzące we mgle z pewnością, że nic nam nie grozi, bo zaczynamy mieć siebie.
Za to uczucie, za tę umiejętność jestem wdzięczna każdemu, kto przyczynił się do mojej niezależności emocjonalnej i miłości własnej.
Z bardzo wyraźnym naciskiem na rodzaj męski.
Dziękuję.
Can’t predict the coming storm.
Strzeż się jednoznaczności.
Idź za głosem serca.
Dodaj komentarz