Ostatnio budzę się każdej nocy, kiedy księżyc zagląda do mojego statku kosmicznego, i leżę w przerażeniu. Powtarzam sobie wtedy, że nie mam się czego bać, że już potrafię funkcjonować w teraz i że przecież doskonale sobie ze wszystkim radzę. I w ciągu dnia tak jest, ale w nocy, podczas snu, budzą się jakieś moje demony. Mam w sobie chyba lęk przed wieloetapowymi podróżami, bo nie da się ich z góry kontrolować. Trzeba liczyć się z tym, że nie zdąży się na jakąś przesiadkę albo przegapi się samolot, pomimo że czeka się na lotnisku od kilku godzin. Już to przerabiałam i nic złego się nie stało. Naprawdę! Więc dlaczego ten lęk?
Przede mną niesamowite dwa tygodnie w drodze i miało się zacząć od dzisiejszego wyjazdu do Warszawy, gdzie jest comiesięczne spotkanie Soroptymistek. Jutro pociąg do Frankfurtu, tam comiesięczne seminarium doktoranckie, przejazd do Berlina, tam nocleg, a rano lot do Londynu, skąd autokar do Cambridge i początek konferencji, która trwa do niedzieli. Wczoraj przed zajęciami Aerial Yoga obejrzałam sobie mapę kampusu, zamówiłam autokar, sprawdziłam połączenia w samym Cambridge, a nawet zamówiłam powrót do Polski z Düsseldorfu (dokąd lecę z Londynu). Wpadłam w pierzyny po 21.
Dziś rano, po przerywanej nocy, wstałam i marzyłam tylko o tym, abym zechciała być tak dobra dla siebie i nie jechała dziś do Warszawy, lecz zamiast tego została w CP i pojechała do Frankfurtu jutro – z Ostródy. Poczucie obowiązku versus potrzeby ciała i duszy.
Wzięłam niespieszny prysznic, zeszłam na śniadanie, podjęłam decyzję i wróciłam pod pierzyny. Tam zajrzałam do maila, który dotarł do mnie we Włoszech, gdzie przecież ciągle miałam problemy z urządzeniami i byłam w trybie detoksu technologicznego. Był to krótki mail od pani profesor. Zajrzałam więc dzisiaj ponownie, a moją uwagę przykuło nazwisko, które wcześniej zupełnie umknęło mojej uwadze.
Àgnes Heller.
Na jutrzejsze seminarium zaproszona została wielka filozofka naszych czasów węgierskiego pochodzenia, która była następczynią Hannah Arendt w nowojorskiej The New School (rok urodzenia 1929!). Dzisiaj natomiast wygłasza Ona wykład na naszej uczelni, które to wydarzenie będzie transmitowane na żywo online.
Zatkało mnie.
Co takiego działo się ze mną, że TAKA informacja mogła mi umknąć?
Następczyni Hannah Arendt – kobiety, która u mnie być może najbardziej zbliża się do definicji idolki.
Nie rozumiem, dlaczego nie dotarło to do mnie wcześniej i dlaczego nie ma mnie teraz we Frankfurcie, ale wiem, że tak jest ok. Obejrzę wykład online, a panią Heller mam nadzieję spotkać jutro na zajęciach – w bardzo malutkim, prywatnym gronie, co będzie zupełnie innym doświadczeniem niż wysłuchanie wykładu. Wykład z kolei zobaczę w internecie dzięki temu, że dziś nie pojadę do Warszawy.
Dusza wygrała z obowiązkami.
Czyż nie są one tylko wytworem umysłu i ego?
Zyskałam kilkanaście godzin na leżenie w łóżku.
Bardzo tego potrzebuję.
Dodaj komentarz