Zastanawiałam się, po co ja wracam na wieś na te trzy doby – z perspektywą powtórki tej akcji w przyszłym tygodniu – ale przyjechałam. Zgodnie z zapowiedzią, po przyjeździe z Warszawy w niedzielę zapadłam w sen, a obiad zjadłam dopiero na kolację. Co więcej, wcale nie popracowałam nad doktoratem, ponieważ nieodwiedzany od tygodni Pokój Artystyczny wołał mnie do siebie. Przejrzałam tam dwa albumy o sztuce, wybrałam dwa imiona artystek, powiesiłam te dwa zdjęcia na antresoli, pomedytowałam i nagle zrobiłam coś, czego sama się po sobie nie spodziewałam.
Uruchomiłam sklep.
Pracowałam nad tym od roku i sklep de facto działa od kilku miesięcy, ale nieustannie coś w nim poprawiałam i dodawałam. To się zresztą nie zmieni, ale w końcu pokazałam sklep światu.
W końcu to ja jestem Kierownikiem Sklepu.
Tak to się ładnie nazywa w żargonie.
Zawsze żartowałam, że zostałam tłumaczką, bo chciałam mieszkać w Idzbarku, a posada w GSie była już zajęta i trzeba było wymyślić sobie inne zajęcie.
No i mam!
Jestem kierowniczką własnego GS’u!
I wiem, że nie zrobiłabym tego będąc w Warszawie. Dlatego tu przyjechałam.
Poranek mija mi w tym oto kąciku, z zieloną herbatą i Label Magazine.
Jest bosko!
A już jutro czeka mnie tak niesamowite wydarzenie w warszawskiej, nowej siedzibie DESY – gdzieś pomiędzy ambasadami Francji i RFN…
Nie wiem tylko, czy brać tam aparat, czy nie.
Chyba nie, bo i tak wszystko będzie w mediach 😉
Ala napisał
Uwielbiam ten pokój ,ta ściana mnie uspokaja chyba .Pani sklepowo Mega gratulacje!!
ZW napisał
Dziękuję 🙂
Ja teraz też jeszcze bardziej go lubię, odkąd wiszą tam te dwa zdjęcia.
To jakoś zupełnie zmieniło energię tego miejsca.