Wczoraj rozpoczęły się targi sztuki Artissima – jedne z najważniejszych targów sztuki współczesnej na świecie. Jako mecenaska Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych mam wejściówkę VIP na targi oraz na różne wydarzenia towarzyszące. Fakt ten skłonił mnie w ogóle do przyjazdu do Turynu. Gdyby nie Artissima, raczej nie wpadłabym na taki pomysł. To Zosia z Zachęty tak gorąco polecała to miejsce, więc uznałam, że jadę i że biorę ze sobą jeszcze dwie osoby – mamę i naszego przyjaciela Olafa.
Wejściówka VIP jest ważna dla dwóch osób i na targi miałam iść z mamą.
Kto by pomyślał, że 86-letni Olaf tak bardzo będzie chciał mi towarzyszyć?
Tak więc wczoraj po południu była szybka zmiana planów. Mama poszła do muzeum królewskiego oglądać obrazy Boticellego (- Jak on to nieporadnie namalował. Od razu widać, że nie bardzo potrafił…), a ja wraz z il Signore pojechałam do hali targowej.
To było interesujące przeżycie, ale powiem Wam szczerze, że wypadło trochę blado na tle tego, co przeżyłam w środę wieczorem, a co znalazło swoją kontynuację wczoraj po śniadaniu. To magiczne doświadczenie mogło mieć miejsce tylko tutaj, w starym, zamożnym Turynie, który w swoich murach i zaułkach kryje skarby dziedzictwa ludzkości…
O tym niebawem, a tymczasem kilka zdjęć z targów.
Jedziemy za chwilę do Castello Rivoli po kolejną dawkę sztuki.
Wczoraj po targach zasnęłam przy kominku i szlag trafił wszystkie te VIPowskie zaproszenia na imprezy i otwarcia. Średnio się nadaję do życia nocnego, a najlepiej czuję się w swoim własnym życiu wewnętrznym 😉
Ania napisał
Brawo ze tak zasnęłaś 👏 jestem z Ciebie dumna 💐
ZW napisał
Hahahaha…
Dzięki!
Za to dziś w nocy byłam w klubie i teraz dużo o tym rozmyślam – po co ludzkość wynalazła piekło w ramach rozrywki???
Chyba zrobię o tym wpis.