Wygląda na to, że przez 33 lata żyłam na kredyt energetyczny, na krechę grubą, na zeszyt w GSie życia i teraz trzeba spłacić ten dług.
Po powrocie z Kongresu doszłam do siebie dokładnie w piątek wieczorem.
Siedzenie w izolatce na poddaszu, spanie i gapienie się w stuporze na widok północny, ćwiczenia boso na macie.
Zero uśmiechu.
Od czasu do czasu, lecz coraz częściej, wpierdol na worku.
Dlatego już ja widzę siebie na zjeździe absolwentów Viadriny.
To będzie istne szaleństwo:
LeParisien i ja milczący w kącie i ćwiczący się w ZEN.
Gustowne szpilki wybiorę na tę okazję.
W związku z tym nie bardzo czuję tego Conrada w Krakowie.
Są jednak efekty uboczne pod nazwą Crystal Palace Productions.
In fact, jest ich całkiem dużo i zaczynam je materializować w jednym z tak zwanych pokoi dziecięcych: fantomowe dzieci w postaci zdjęć, obrazów i tekstów.
W sobotę poszerzyłam swoją strefę komfortu i poczułam ogromną chęć odwiedzenia miejsca,
które odkryliśmy z Holly’m dwa lata temu.
Wino tam piliśmy na polu, a przez drogę przebiegały małe dziki.
Czy ktoś to w ogóle pamięta???
Więcej na Insta.
LeParisien napisał
Obecnie dokładnie tak wyobrażam sobie scenę w Frankfurcie. "Istne szaleństwo", to właściwe słowo.
Zdrowy Wieśniak napisał
Hahahaha!!
Jesteś boski!
No to jak tak, to pracuję nad tym Paryżem…