Przestałam już kontrolować to, co się dzieje, ale przestałam też medytować, bo tak dużo się dzieje.
To nie jest dobre rozwiązanie.
Przestać robić jedyną rzecz, która działa, dlatego, że jest się zbyt zajętym, to gruby snobizm.
Ostatnio więc powróciłam do dobrych praktyk, a efekty były natychmiastowe.
Jak ja to uwielbiam!
Patrzeć i przeżywać, w jaki sposób dostaję to, o co proszę.
Bycie ze sobą i przy sobie jest naprawdę esencją, jest najważniejsze.
W tym tygodniu mocno pracowałam w domu – sprzątanie, układanie, sortowanie, przemeblowanie w salonie. Potem przyjechała koparka i wykopała doły pod tarasy. Był też taki ciekawy incydent, kiedy Bruno w lesie wszczął straszną burdę z borsukiem, a ja poszłam w las i bagna szukać psa, bo w pewnym momencie przestał szczekać i dawać jakiekolwiek znaki życia. Scena była jak z Animal Planet. Nie wiedziałam, że wściekły borsuk może się nadymać niczym balon i być prawie takiego wzrostu jak nasz niezdarny troglodyta Bruno.
Pracowałam też mocno, bardzo mocno, nad Crystal Palace Productions.
Mam obecnie trzy zespoły i jednego solistę, a kolejny solista jest w zanadrzu i dołączy na jesieni, kiedy wyjdzie Jego pierwszy singiel. Z fotografią też ruszyłam, ale o tym wkrótce.
No i znowu robię te zabawne masaże w pończosze – jak pół roku temu.
Efekty też są raczej błyskawiczne.
W następnej kolejności doktorat, bo na początku lipca znów wyjazd do Niemiec.
Kręci się wszystko jak na karuzeli i sprawia nie mniej radości.
Radość to słowo klucz.
Idź za radością, ona drogę Ci wskaże.
Twoją osobistą drogę, o której może nawet jeszcze nie wiesz.
Moja na przykład bardzo wyraźnie wskazuje kierunek Miami…
Być może dlatego w kółko słucham latynoskich popu i trapu?
Zabawne to i jest tylko kolejnym dowodem na to, że postradałam kontrolę.
Ten kawałek na przykład należy do moich ulubionych, jako że amanci zawsze mieli u mnie słabe karty:
Dodaj komentarz