czyli Versace on the floor po polsku.
To była trudna decyzja.
Kongres Kobiet w Poznaniu czy Dożynki Gminne w rodzinnej wsi?
Podjęłam ją z pełną odpowiedzialnością, gdyż ein Fuchs muss tun, was ein Fuchs tun muss: Luxus und Ruhm und Rulen bis zum Schluss.
Dlatego dzielnie zniosłam widok przygotowań do dzisiejszego wydarzenia, kiedy to J. z I. wiózł mnie na dworzec PKP w prowincjonalnym mieście O.
Dawno nie było jeżdżone środkami masowego przewozu osób, a tu od razu z grubej rury.
Na torze drugim przy peronie drugim konduktor wyskoczył z pociągu „Mamry” relacji Białystok-Wrocław i pociągnął za sobą chmurę oparów zupy kalafiorowej. Wdrapałam się po schodkach. Wagon numer 11 przywitał mnie zupełnie niedyskretną wonią wytwórni wódek Koneser, której źródło zlokalizowałam bezapelacyjnie już w progu: całkiem młody mężczyzna w seledynowym sweterku stał mniej więcej po środku długości korytarza. Purpura jego twarzy zdawała się oświetlać tę część pociągu i – a jakże – bezbłędnie wskazywała wejście do mojego przedziału, gdzie niewzruszenie zajęłam swoje miejsce, które raczył zwolnić dla mnie politruk w poliestrowym garniturze. Powoli godziłam się z faktem, że czeka mnie prawie czterogodzinne przyswajanie promili przez osmozę. Odebrałam wiadomość od LeParisiena. Zwrócił uwagę na wymowny kontrast pomiędzy moimi butami a sandałami w lewej części kadru.
Rzeczywiście. Zapowiedź tej podróży dała o sobie znać już na peronie.
Niestety wycieczka do pierwszej klasy pozostała bezowocna.
Wróciłam skruszona, zapadłam się w sobie na niebieskiej kanapie PKP, gdzie mogłam już tylko w duchu parafrazować WytatuowanegoJamajczyka:
Wróciłam skruszona, zapadłam się w sobie na niebieskiej kanapie PKP, gdzie mogłam już tylko w duchu parafrazować WytatuowanegoJamajczyka:
Koniczek no pla-ayyyyy….
Bon voyage, Koniczek!
Skąd jedziesz dokąd?
Spójrz tylko.
Ale spokojnie, spokojnie.
W Poznaniu na peronie czekała Żona.
Zadbała o wszystko!
Wsadziła mnie w tramwaj i powiozła w iście szlacheckie progi, gdzie z należytą godnością mogłam rozwiesić swojego lekko przyplamionego Armaniego.
Yours sincerely
Abtauen-Girl
PS I bardzo proszę docenić ten wpis, bo pracowałam nad nim przez godzinę w łóżku tylko dlatego, że obiecałam LeParisienowi – temu fanowi absurdów i polskich kolei państwowych…
LeParisien napisał
Że przeczytanie tego wpisu równa się z niebiańską przyjemnością, chciałem napisać już przed odkryciem tych małych liter na końcu. Nie jestem nawet w połowie koneserem polskiego języka, a z tej racji powstrzymam się od komentarza dotyczącego formy, która jednak wydaje mi się być całkowicie w moim guście. A co do treści trafiłaś w dziesiątkę – w końcu już od dawna znasz moje zamiłowanie do absurdu. Zresztą jestem Ci wdzięczny, że narażasz się osobiście na PKP dla piękna literatury.
Ja też dbam o naszą relację. Za kilka dni inna wspaniała spółka państwowa Ci to udowodni.
Wreszcie Cię znalazłem! W przypadku tej niewiasty to nie jest jej cielesna pokrywa, która mnie przeraża, lecz co się w niej kryje.
Zdrowy Wieśniak napisał
Ha!
To poczta 🙂
Bardzo się cieszę. Mam też wieści od WielkiejMyszy, ale to już w którymś z wpisów…