Wczoraj wyleciałam z Włoch i pożegnałam się z niezwykle intensywnymi dwoma tygodniami, kiedy bardzo odważnie zajrzałam w twarz prawdzie. To trochę zabolało, owszem. Ale później obejrzałam wywiad z Oprah, kiedy mniszka buddyjska Pema Chödrön powiedziała, że wybaczenie wymaga żałoby. Aby przebaczyć, trzeba zaakceptować, że coś się skończyło i przeżyć po tym żałobę.
Goddammit!
A ja myślałam, że ominę ten etap.
I o tym był mój pobyt we Włoszech. Był bardzo, bardzo mocny. Bardzo płakałam. Spędziłam też 12 godzin w klinice uniwersyteckiej w Padwie – w niepewności i zaufaniu do procesu. Po kolei puszczałam wszystko i wszystkich, aż w końcu puściłam samą siebie i zemdlałam pod prysznicem – prosto w ramiona Edoardo, który zmywał ze mnie błoto.
(ten obraz jest godny głębszej zadumy…)
Od innego mężczyzny dostałam miłość w postaci zabiegu reiki. Jeszcze inni przywozili mi posiłki do pokoju, a nadworny lekarz pisał mi wiadomości na Whatsappie: – Jeśli czegoś potrzebujesz, to ja tu jestem. Angelo.
Tak, bo ten lekarz nazywa się dr Angelo Bianco.
Dr Biały Anioł.
Wszechświat ma tak wyrafinowane poczucie humoru!
I ja to wiem i dlatego byłam zupełnie spokojna, kiedy na drodze do kliniki jechało przed nami czarne Maserati z warszawską rejestracją WU, a na latarni przy autostradzie siedziała biała czapla.
Zobaczymy, co przyniesie ten tydzień w Niemczech.
Ciao!
Ania says
Prosze ile wpisow 👏 owocny wyjazd🍋:). Z tym puszczaniem … trudna sprawa… Mam nadzieje przychodzi samo w odpowiednim momencie… when you are ready:)))