Te dni teraz są bardzo intensywne.
Wczoraj łącznie trzy ekipy pracowały tu od 7. do 19:30.
Jako że prace w ogrodzie i nad tarasami opóźniły się o kilka tygodni, nie mogłam opuścić stanowiska i nie pojechałam do Niemiec, jak było to planowane na 11.07.
Miałam zbyt dużo cennego towaru na podwórku, żeby to zostawić.
Ten towar jest właśnie wtapiany w krajobraz – prawie 1000 roślin jest już w glebie, deski tarasowe są w 1/4 przykręcone do kratownic, a w sypialni mam gotową szafę. W trakcie weekendu od rana będę tu miała co najmniej jedną ekipę.
To było dość niezwykłe doświadczenie – spać w tej sypialni z nową szafą i nowymi zasłonami. Tapeta też jest względnie nowa. A że przez 2 tygodnie mieszkam sama, doświadczenie było tym bardziej świeże i ciekawe. Różne myśli krążą wokół mnie w związku z tym, ale nie przywiązuję się do nich.
Odkreowałam to, z czym było mi źle.
Teraz skupiam się na sobie.
Głupoty nam do głów wkładają latami, a później trzeba w takiej szarpaninie dochodzić do siebie.
Dziękuję wszystkim zaangażowanym za uświadomienie mi czego chcę oraz – co o wiele ważniejsze – czego już nie chcę.
Na zdrowie, Village Ranger, i szerokiej drogi.
PS Pan Daniel, który wykonał tę przepiękną szafę, powiedział tak: – Ja wiem, pani Olgo, gdzie była taka szafa. U Carringtonów w Dynastii…
I od razu pomyślałam o Ali, bo to Jej słowa były, kiedy mnie tu odwiedziła 2 lata temu, a ja właśnie malowałam ściany w korytarzu.
Dodaj komentarz