Kiedy okoliczności nie sprzyjają spaniu, ani w ogóle niczemu, możesz przez kolejną godzinę dokończyć tamtą układankę i jak na dłoni zobaczyć, dlaczego niektóre elementy nijak tam nie pasowały. W myśl zasady, że ten wpierdol, co ci go włożyli do kołyski, jest swoim własnym rozwiązaniem, w następnej kolejności możesz zaparzyć kawę, chwycić aparat (w końcu to były aż dwa tygodnie poza CP – dwa tygodnie bez aparatu) i pójść za dom.
Tam, w tym całym ptasim obłędzie, przemówisz do siebie Klasykiem:
“&*%$#, raj!” i – ku pokrzepieniu serca – Organkiem: “Zdrowy
Wieśniak??!! To ja!!” Zawtóruje im WewnętrznyPidżej: “Łopatki razem!
Wyprostuj się!” A że jest tam naprawdę, naprawdę przepięknie, usiądziesz
sobie z tą kawą przy wąwozie i wybuchniesz śmiechem na widok przemykających cichaczem dziarskich
gagatków:
“A więc to tak?”
Pani w tym teraz pobędzie i to zintegruje.
To znaczy, pani w tym jest aż od krakowskiej środy, ale wtedy jeszcze nie rozumiała.
Dlaczego pani nadal wątpi w swoje umiejętności?
Pani wszystko wie od początku,
a tak lubi się oszukiwać.
Czy pani, pani O, już zawsze tak chce podróżować z apteczką i własnym chlebem bezglutenowym?
Tak, dystans do własnych spraw zawsze w cenie.
Dodaj komentarz