Było niezwykle skwarne popołudnie. Rozsiadłam się w leżaku, żeby odczekać moment, kiedy zachodnie słońce zajrzy do części biurowej, gdy zadzwonił telefon. Żona. Wiedziałam, że tego dnia wyruszyli z Nidy. Mieli jechać inną trasą, no ale wszystko było jasne.
– To kiedy będziecie?
– Skąd wiedziałaś?! Jakie masz plany na wieczór?
– No a po co miałabyś dzwonić? Mam otwarte Chianti i czekam na Ciebie. Tylko nikt u nas nie posprzątał…
– To nikomu nie będzie przeszkadzało. Olga, my wracamy z Sowjetunion…
A zresztą, opowiemy.
Dobrze, że nie z Uzbekistanu…
A później słońce zajrzało do biur:
Dodaj komentarz